lut 13 2009
Skarpeciarz
Niedawno na jednym z odwiedzanych blogów autor stwierdził z pewną nutą zażenowania, że z powodu anomalii rynkowych został przymusowo skarpeciarzem. Gdy sięgnę pamięcią wstecz przypominam sobie fakt, jak ojciec kupił swój pierwszy samochód (popularną syrenkę) zwany potocznie skarpetą. Sam pamiętam drwiny kolegów z podwórka na ten temat. Cóż określenie to ma pejoratywny wydźwięk i kojarzy się z dużym obciachem. Jednak dzisiaj osoby, które chowały do skarpety (oszczędzały w tradycyjny sposób w banku albo lokując pieniądze w obligacje i złoto) są dzisiaj górą. Nie jeden licencjonowany doradca inwestycyjny mógłby u nich pobierać lekcje. Przesadzam? Wręcz odwrotnie, jestem śmiertelnie poważny!!! Gdybym miał do wyboru umieszczenie na swojej wizytówce słów „skarpeciarz” albo „spekulant giełdowy”, wybrałbym bez wahania to pierwsze i to bez żadnego wstydu.