gru 18 2010
Zegarmistrz roku 2011
Co roku o tej porze przychodzi czas podsumowań oraz stawiania prognoz na następny rok. Aby jednak taka prognoza w moim mniemaniu udała się, to oprócz metod naukowych posiłkuję się metodami niekonwencjonalnymi i intuicją. Zatem według numerologii rok ten będzie pod patronatem liczby „4” (2+0+1+1), która to cyfra będzie wymagała od nas bardzo dużo wysiłku, i wyrzeczeń – bez pracy nie ma kołaczy. Czwórce numerologicznej przyporządkowany jest planeta Saturn, która jest określana jako surowy nauczyciel i Pan Czasu. To przed nim zdajemy egzamin, który nam otwiera drogę do dobrostanu albo będziemy bez końca odrabiać tą samą bolesną lekcje!
W roku 2011 szczególnie odpowiedzialność spadnie na rządzących (możliwy dalszy ciąg perturbacji gospodarczych i finansowych w drugiej połowie roku), którzy muszą wspólnie rozwiązać problem zadłużenia i wrócić do zdrowych fundamentów gospodarowania. Próby działania na własną rękę i sztucznego osłabiania własnej waluty kosztem innych, tylko mogą zaognić stosunki międzynarodowe w dosłownym słowa tego znaczeniu. Brak wspólnego wypracowanego rozwiązania będzie skutkował w przyszłości dalszymi przypadkami bankructw poszczególnych państw, a ich papiery wartościowe oraz nawet waluta mogą wylądować na śmietniku historii. Polska w tej materii dostała od losu więcej czasu na zmaganie się z tymi problemami. Niestety zegar nieubłaganie tyka, a próby kreatywnej księgowości (np. pokrywanie długu pieniędzmi z OFE) i odraczania nieprzyjemnych reform prędzej czy później spełzną na niczym! Zatem wszystko jest w rękach władz.
W co zainwestować gdyby papiery zaczęły znów tracić na wartości w przyszłym roku?
W tym przypadku alternatywą mogą być nie „wirtualne” a konkretne aktywa (ang. concrete znaczy beton) i najlepiej z dobrymi fundamentami. Mam na myśli nieruchomości ale także własną firmę z dobrym cash-flow. Tak nawiasem mówiąc wg astrologii Saturn rządzi nieruchomościami i wszelakimi strukturami. Rok 2011, jak już wcześniej wspominałem w poprzedniej prognozie mieści się w centrum mojego przedziału czasowego poszukiwania dna na rynku nieruchomości. W tym roku pomimo wiosennego optymizmu rynek po raz kolejny zaczął zwalniać. Wydaje się, że czeka nas coś na kształt podwójnego dna, gdzie rynek zostanie definitywnie wyczyszczony. W przypadku mieszkań czeka nas w następnym roku prawdopodobnie wysyp mieszkań powstałych na bazie ostatniego optymizmu deweloperów, jak i tych które są nadmiernie obciążone kredytem. Niestety oszczędności potencjalnych klientów nie rosną, a banki coraz ostrożniej rozdają kredyty. Program Rodzina na swoim już nie wystarczy i konieczna będzie weryfikacja cen lekko w dół. Oczywiście będą to moim zdaniem spadki selektywne do około 10% w, bo każda nieruchomość to jakby odrębny rynek. Także marazm trwa na rynku lokali użytkowych oraz ziemia ostatnio przestała rosnąć.
Tą sytuację potwierdza także wykres WIG-Deweloperzy, który zatrzymał się od roku i zastanawia się w którą stronę podążyć. Ja obstawiam w pierwszej kolejności kierunek południowy a potem odbicie, albo ten indeks dalej będzie grzązł w trendzie bocznym i szykował się do zwyżki, patrz poniżej wykres.
Dla tych, którzy nie lubią inwestować w nieruchomości, oprócz znanych wad mogę dodać następujące zalety:
- W odróżnieniu od papierów są to jedne z najbardziej trwałych aktywów i czasami wiele pokoleń korzystało z ich dobrodziejstw – vide rodzina królewska z Anglii.
- Z reguły zawsze można podnieść wartość takich aktywów poprzez własną kreatywność i pracę, np. remont mieszkania.
- Państwa często daje ulgi podatkowe lub preferencyjne kredyty na zakup nieruchomości.
- Nieruchomości łatwo można ubezpieczyć przed kataklizmami
- Możemy zarabiać na nich w dwojaki sposób zarówno poprzez wzrost na wartości jak i czerpanie dochodów z wynajmu i dzierżawy
- Są one jednym z najlepszych zastawów dla bankierów
- Dodatkowo w Polsce przepisy często chronią nas przed eksmisją z własnego mieszkania pomimo niespłaconych długów.
Tych których nie przekonałem do kupna nieruchomości, zapraszam w przyszłości do przeczytania prognozy innych segmentów rynku w 2011 r. Na koniec życzę czytelnikom wszystkiego najlepszego oraz dobrego wykorzystania tego nadchodzącego świątecznego czasu.
Przeczytaj podobne artykuły:
Chętnie bym kupił nieruchomość, na razie rozglądam się za jakimś ciekawym garażem albo piwnicą ze schodami od strony ulicy… Ale i tak priorytetem zostaje dla mnie srebro.
Wyjście z ‚dołka’ w nieruchomościach wymaga rozruchu w innych sektorach – a na ten niestety się nie zanosi. Wielu właścicieli ma teraz problemy z wynajęciem swojej własności: studentów coraz mniej (niż demograficzny), emigracja ciągle popularna, a raty kredytów są na tyle wysokie, że ciężko ściągnąć z najemcy równą im kwotę. Dynamika rejestracji przedsiębiorstw, które potrzebowały by wynająć nieruchomość też spada, a kiedy skończy się nam łup unijny zdechnie zupełnie…
Oczywiście ‚wszystko zależy’ – ale to tylko oznacza, że nadchodzą czasy, kiedy trzeba decydować z wielką ostrożnością… Nadchodzi niepewny rok.
BTW: u nas vat podnieśli, a w Nowej Zelandii niedawno obniżyli podatki (dochodowy zaczyna się od 10,5%). Zobaczymy komu przyniesie to lepszy wynik w 2011.
Oprócz powyższych zalet zapomniałeś też dodać, że w przypadku nieruchomości zwrot z inwestycji może być kilkakrotnie wyższy niż przy inwestowaniu w inne instrumenty (trzeba tylko porównać zwrot z zainwestowanych pieniędzy a nie z całej wartości mieszkania). Dzięki dźwigni finansowej i użyciu pieniędzy innych ludzi (kredyt hipoteczny) zwrot może być nawet nieskończony (w przypadku gdy kupujemy bez używania własnych środków). Wszystko jest tylko kwestią dobrego wyboru przy zakupie. Trzeba pilnować, żeby nie przepłacać i robić to mądrze.
jeśli chodzi o szukanie dna to ciężko jest trafić. Wątpię żeby ktoś mógł to przewidzieć. Dobrą wiadomością przy kupowaniu nieruchomości jest to, że wcale nie trzeba kupować na dołku. Jak się wie jak to robić to w każdych warunkach można dobrze zarobić. Oczywiście im gorsza sytuacja na rynku tym łatwiej.