lis 10 2010
Zły zysk
Niektórzy mogą się nie zgadzać z takim stwierdzeniem, że zyski mogą być złe. Są oczywiście ludzie, którzy idą do celu po trupach. Dla nich nie liczy się sumienie i etyka, byleby tylko osiągnąć swój cel. Pieniądze przecież nie śmierdzą! Liczy się tylko zysk! Nie zamierzam jednak pisać o zarabianiu na bakier z prawem lub o nieuczciwych praktykach biznesowych. Bardziej zależy mi na zwróceniu uwagi, że nawet zyski osiągnięte w uczciwy sposób mogą nas w dłuższej perspektywie czasu doprowadzić do ruiny. Takich przykładów życie dostarcza nam dosyć sporo.
- Weźmy chociażby na tapetę los szczęśliwców, którzy wygrali przysłowiowy milion w Lotto. Przygniatająca większość z nich bardzo często wraca do punktu wyjścia albo ląduje jeszcze niżej. Główną przyczyną jest, że taki delikwent z reguły nie posiada wiedzy, jak obchodzić się z tak dużą gotówką. Oczywiście on twierdzi inaczej, ponieważ wydaje mu się, że ta wygrana dodała mu brakującej wiedzy finansowej. Dodatkowo najbliższa rodzina przybiera zwykle postawę roszczeniową, że im się także coś należy. Otoczenie z kolei wywiera nacisk, abyśmy się zachowywali jak rozrzutny milioner, który to model lansowany jest w mediach. Taka sytuacja może przerosnąć niejednego szczęśliwca i nim się obejrzy ów przysłowiowy milion jest już historią. W tym momencie jest jeszcze nieźle, gorzej jak zostają długi do spłacenia, pusty dom i skołatane nerwy.
- Podobną historią jest pogoń za pieniądzem pracowników etatowych, który są wykorzystywani ponad ludzkie siły przez pracodawcę. Dużo ludzi zaciska zęby i mówi sobie, że musi to wytrzymać. Są przekonani, że nie znajdą lepszej pracy i godzą się na wszystko. W dłuższej perspektywie okazuję się, że wysokie zarobki to nie wszystko a utraconego zdrowia nie można już odzyskać. Po fakcie oddaliby wszystkie dotąd zarobione pieniądze, byleby tyko cofnąć czas.
- Ostatnim przykładem jest pogoń za zyskiem świeżo upieczonego inwestora na parkiecie giełdowym. Zdarza się często, że pod wpływem reklamy telewizyjnej taki niedoświadczony spekulant (np. Skarb Państwa sprzedaje swoje spółki w ofercie pierwotnej) zaczyna kupować akcje. Na rynku akurat panuje hossa, więc po kliku takich udanych transakcjach nasz inwestor rośnie we własnych oczach na geniusza finansowego. Wtedy postanawia zrobić transakcję życia ryzykując cały swój kapitał, bo przecież te rekomendowane akcje będą rosnąć prawie do nieba! W tym jednak najważniejszym momencie przychodzi bessa i szczęście się odwraca. Niestety nasz inwestor nie jest przygotowany na scenariusza „B” i oddaje z nawiązką wszystko, co do tej pory zarobił.
Co łączy te trzy przykłady?
Moją odpowiedź na pewno nie jest do końca wyczerpująca. Myślę jednak, że ludzie za bardzo zwracają uwagę na to, ile mogą potencjalnie zarobić? Moim zdaniem należy wpierw skupić swoją uwagę na prawidłowym oszacowaniu ryzyka i potencjalnych zagrożeń danego kroku w długim terminie. Do tej analizy pomocna będzie także odpowiednia wiedza i doświadczenie. Gdy wynik takich rozważań będzie zachęcający, to dopiero możemy zacząć liczyć przysłowiowe gruszki na wierzbie. Quidquid agis, prudenter agas, et respice finem (łac.) – cokolwiek czynisz, czyń to rozważnie i przewiduj koniec.
Przeczytaj podobne artykuły:
Ja mogę potwierdzić na własnym przykładzie to o czym piszesz, kilka udanych transakcji i uwieżyłem, że można wygrać z giełdą. Życie to jednak zweryfikowało i teraz siedzę w kilku dłuuugo terminowych inwestycjach;) Na moje szczęście zainwestowałem pieniądze, których nie potrzebuje i mogę poczekać aż się zwrócą. Uważajcie.
Sama prawda. Z giełdą to bardzo dobry przykład. Zakłady bukmacherskie, hazard – tam szczególnie występuje to zjawisko.
Co do totolotkowych kilkudniowych milionerów osobiście nie znam co najwyżej z doniesień mediów. Znam za to osobiście kilku tzw utracjuszy, tj osoby, które wydadzą natychmiast każdą kasę jaka im wpadnie w ręce – trzeba trafu zawsze bez sensu albo na zbytki, albo na chwilowe zachcianki ale i na bezsensowne „inwestycje”. Dasz stówę – przeputa. Dasz tauzena – tak samo. Z milionem zapewne parę tygodni by wystarczyło (w pierwszym dniu fura za połowę kasy). Ta przypadłość jest nieuleczalna. Gdyby ja trafił ów mityczny milion w totku, nie przyznałbym się nawet własnej połowicy (bo i po co), przeszedłym na rentierstwo i nikt nigdy by się nie dowiedział jak i dlaczego.