gru 29 2009
Zdolność kredytowa a aktualna wartość człowieka
Kiedyś dawno temu można było sobie kupić na targu niewolników tanią siłę roboczą i do woli nią rozporządzać. Niewolnik nie miał żadnych praw, był cennym towarem i tylko sporadycznie udawało mu się wykupić z niewoli. Potem w czasach feudalnych chłopi i inne biedne warstwy miały już trochę wolności osobistej, ale nadal były uzależnione ekonomicznie (poprzez daniny i inne obciążenia podatkowe) od takiego Pana. Nadal stanowili własność takiego feudała, czego dowodem są dawne spisy majątkowe. Odkąd zaczęła się epoka kapitału wszyscy są wolni i nie ma przymusowego niewolnictwa. Czy jednak nie zachodzą podobne procesy uzależnienia się, zastanówmy się…
Gdzie jest najwięcej kapitału?
Każdy dobry złodziej wie, że w bankach.
Skąd bankierzy posiadają ten kapitał?
Z pożyczania na procent lub z „drukowania pieniędzy”.
Kto pragnie tych pieniędzy?
Konsumenci, którzy zadłużają się chcąc zaspokoić swoje niekończące się potrzeby!
Co jest największym majątkiem bankiera?
Oczywiście, niezliczona rzesza dłużników, którzy spłacają swój niekończący się dług.
Skąd bankier wie, ile może pożyczyć bez zbytniego ryzyka przeciętnemu Kowalskiemu?
Bada jego zdolność kredytową.
I tym sposobem doszedłem do badania zdolności kredytowej, która mówi nam, ile ten Kowalski jest w stanie maksymalnie generować gotówki, aby ją później oddać z dużym procentem bankierowi podczas procesu spłaty zadłużenia. Do tych czynności badania pomocny jest wskaźnik TDR (Total Debt Ratio), który porównuje całkowite zadłużenie Kowalskiego z jego dochodami. Tolerowane zadłużenie akceptowane w różnych bankach jest na poziomie 40-60% dochodów. Gdyby się okazało, że jeszcze mimo spłaty rat kredytowych i innych obciążeń zostało jeszcze nominalnie dużo gotówki Kowalskiemu w kieszeni – wskaźnik DI (Disposable Income), to można jeszcze zwiększyć limit takiemu delikwentowi. Wystarczy mu przecież w razie potrzeby jakaś minimalna kwota na przeżycie?!
Tym sposobem nasz szczęśliwiec, jest zachwycony takimi możliwościami kredytowymi i zaciąga wieloletni dług na zakup najdroższej nieruchomości na jaką go stać. Przy okazji w dużym uproszczeniu Kowalski został wyceniony na około 2-4 krotność tej nieruchomości (wszystko zależy od parametrów długu) i prawdopodobnie jedną taką nieruchomość sfinansuje w przyszłości bankowi w formie odsetek. Wszystko oczywiście jest w porządku, gdy spłata przebiega gładko a jego dochody z wiekiem rosną wraz z wartością nieruchomości. W takim przypadku duża zdolność kredytowa może okazać się zaletą, gdy to jest przemyślana inwestycja. Rafy zaczynają się wtedy, gdy dochody maleją, wartość nieruchomości spada lub nastąpią inne niekorzystne losowe wydarzenia. Bank z reguły wyjdzie z tych opresji obronną ręką (hipoteka i inne zabezpieczenia) a Kowalski może stracić niemalże wszystko łącznie ze swoją reputacją. Wtedy to okazuje się, że zawarł pakt z bankiem-diabłem, z którego nie sposób się uwolnić. Stał się na własne życzenie zakładnikiem swoich pochopnych decyzji finansowych i ignorancji finansowej. W tej fazie już jest z reguły za późno na czytanie takich poradników jak np.„Inwestuj we własny dług” albo wpisów na tym blogu.
Na zakończenie życzę Czytelnikom wszystkiego najlepszego i sukcesów na swojej drodze do uzyskania niezależności finansowej w nowym roku 2010.
Przeczytaj podobne artykuły:
Ciekawy wpis. Muszę przyznać, że coś w tym jest. Obecnie wielu polaków wzięło hipoteki na 100 % swojej zdolności kredytowej. Ciekawe, co zrobią, kiedy wzrosną stopy procentowe a wraz z nimi raty?