lis 07 2008
Zaprogramowane lemingi
Bardzo często na forach internetowych albo też w życiu prywatnym pojawiają się takie pytania lub porady.
- W jaki fundusz inwestycyjny mam zainwestować na 20 lat, aby pomnożyć kapitał do emerytury?
- Najlepiej zarabia się na rynku walutowym (forex), tam możesz liczyć na zyski rzędu 10% na miesiąc!!!
- Giełda papierów wartościowych lub rynki towarowe spadły tak nisko, że niżej spaść nie mogą. Warto rozważyć zakup, bo to najlepsza okazja!
Ja osobiście reaguje na te pytania i slogany z wielkim uśmiechem, bo zaczyna się sezon łapania lemingów. Lemingi to miłe zwierzątka i przypisywano im kiedyś, że wędrują bezmyślnie jeden za drugim i w końcu spadają ze skał do morza i topią się. Nie do końca to jest prawdą, ale ten obrazek poniżej doskonale przypomina zachowanie tak zwanych zaprogramowanych inwestorów.
Dla tej rzeszy ludzi-lemingów przygotowuje się różnej maści produkty (fundusze) inwestycyjne zbiorowego inwestowania. Efektem tego zbiorowego inwestowania jest hossa a potem głęboki krach i bankructwo lemingów. Czasami także obrywają wynalazcy tych systemów zbiorowego okradania, czego doświadczamy obecnie. Nieliczne lemingi wychodzą bez szwanku, ale one wiedzą jak działa system. Z nich często wywodzą się różni doradcy finansowi i analitycy występujący w telewizji lub piszący na portalach internetowych albo własnych blogach, którzy przy okazji reklamują swoją firmę i produkty zbiorowego okradania.
Nie dawno pewien internauta napisał do mnie, dlaczego nie reklamuję takich produktów?
Bardzo prosto odpowiedziałem, że te produkty tylko przypominają dobrą inwestycje i mają na celu wyrwać z przeciętnego zaprogramowanego frajera jak najwięcej kasy.
Z tych produktów czasami sam korzystam, ale bardzo rzadko lub z przymusu. Są to produkty podwyższonego ryzyka i mimo posiadanej przeze mnie wiedzy można się na nich mówiąc kolokwialnie przejechać. Do nich można zaliczyć np. fundusze inwestycyjne, fundusze OFE, produkty strukturyzowane i wiele innych. Aby unaocznić tezę, dlaczego te produkty są według mnie bardzo niebezpieczne, postarajmy się nim bliżej przyjrzeć na przykładzie funduszu inwestycyjnego.
- Po pierwsze w tym przypadku robimy interes za pomocą pośrednika, który za nas kupuje papiery i który na nas pasożytuje. Nie wiemy dokładnie, co on kupi (np. toksyczne papiery) i za ile? Nie jest on także wynagradzany od osiągniętych bezwzględnych zysków!!! Żyć nie umierać. Nie powinno się z zasady robić interesu życia za pomocą pośrednika. W przypadku przymusowego inwestowania w Otwarte Fundusze Emerytalne (OFE), już tego doświadczamy obecnie. Okazało się, że w kilka miesięcy mogło wyparować połowę pieniędzy. A co się będzie działo jak OFE będą wyprzedawać swoje aktywa, gdy zaczną się regularne wypłaty pierwszych szczęśliwców z tego drugiego filara!!!
- Po drugie pod względem podatkowym w przypadku funduszy nie możemy odliczyć strat (podatek od zysków płacimy!!!), co najwyżej możemy odroczyć podatek w ramach tzw. parasola. Jesteśmy w ten sposób przywiązani do jednego funduszu. Czyż nie o to im chodzi? Ten brak odliczania strat moim zdaniem w ogóle dyskwalifikuje ten produkt.
- Po trzecie, gdy dochodzi do zakupu i sprzedaży jednostek uczestnictwa fundusz zwykle ma kilka dni a nawet cały tydzień, aby zrealizować taką operację. W ten sposób nie pozwala nam on skutecznie sprzedać po najwyższej cenie lub kupić po najniższym kursie w danym okresie. Przy okazji płacimy za tą operację prowizję. Wycena jednostek w trakcie trwania inwestycji też może być sztucznie zawyżana lub zaniżana. Sposobów jest mnóstwo. To on dyktuje na warunki i nie mamy żadnego wpływu.
- Po czwarte, gdy dany fundusz inwestuje w jakieś papiery wartościowe to nie stosuje on żadnych stopów, które ograniczają straty. Nie posiada on żadnej awaryjnej strategii wyjścia z całości tej nieudanej inwestycji. Jeżeli przykładowo dany fundusz przez ostatnie lata inwestował w obligacje dolarowe, to mogliśmy stracić połowę lub więcej kapitału. Wszystko jest w porządku, ponieważ on inwestował tylko zgodnie z założoną strategią a klienci powinni czekać i myśleć długoterminowo…… To tak, jakby przyszła sroga zima a ja ciągle chodziłbym na plażę opalać się w krótkich spodenkach.
- Po piąte ludzie zarządzający tymi funduszami, często realizują politykę właściciela np. banku lub innej instytucji finansowej. Nie są oni rasowymi inwestorami, ale zwykle ludźmi z nic nie znaczącymi dyplomami ukończenia jakiegoś kursu na doradcę. Główne ich zadanie to przyciągnięcie lemingów do funduszu a zarządzaniem (wyborem papierów) mogłaby się zająć odpowiednio przeszkolona małpa, gdyby było to możliwe! Nie inwestują oni w ten fundusz z reguły własnych pieniędzy a swoje prywatne pieniądze inwestują na pewno w bardziej rozsądny sposób!
Jeżeli kogoś nie przekonują te argumenty, to wcale nie muszą, bo to jest wolny kraj;-)) Przejdźmy do moich realnych doświadczeń z funduszami.
W 2003 roku euro zaczęło się umacniać w stosunku do złotówki, dlatego postanowiłem zainwestować w fundusz inwestujący w euroobligacje i denominowany w PLN. To była trafna i z perspektywy czasu szczęśliwa inwestycja, bowiem wyszedłem blisko szczytu, zgodnie z założonym poziomem docelowym. Nie chciałem kupować waluty, bo koszty zakupu i sprzedaży waluty (spread walutowy) zjadałby zyski a forex nie był tak dostępny jak dziś. Poza tym forex jest bardzo czasochłonny i dla zawodowców. Kiedy dolar zaczął rosnąć względem złotówki (patrz rynek walutowy – blog z dnia 7 września) i zastanawiałem się czy nie powtórzyć tego numeru sprzed lat. Nawet wybrałem takie dwa fundusze inwestujące w obligacje dolarowe i denominowane w PLN, ale koniec końców zrezygnowałem, bo wyjechałem na wakacje. Z zasady nie otwieram pozycji przed urlopem. Po drugie miałem już niewielką lokatę walutową. Po wzrostach na dolarze postanowiłem sprawdzić jak mają się moje niedoszłe dwa fundusze dolarowe. Ku mojemu zaskoczeniu na jednym poniósłbym niewielkie straty a drugi przyniósłby zyski, ale o wiele mniejsze niżby wynikało z tego szalonego rajdu dolara!!! Na szczęście udało mi się zamknąć lokatę walutową w pobliżu szczytu. W tym czasie prasa doniosła, że tzw. bezpieczny fundusz inwestujące w polskie papiery dłużne (obligacje i bony skarbowe) spadł 30%, ponieważ zainwestował w rosyjskie obligacje w polskim opakowaniu. Komisja Nadzoru Finansowego stwierdziła, że wszystko jest O.K.!!! Ostatnio okazało się, że dwa OFE posiadają bezwartościowe islandzkie papiery. Reasumując z moich doświadczeń z funduszami wynika, że wszystko jest możliwe. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy trupy z szafy wyjdą na światło dzienne!!!
Poza produktami dla rzeszy niedoświadczonych amatorów szybkiej kasy cały czas trwa zmasowana edukacja przyszłych dawców kapitału. Wmawia się im, że pieniądz musi nieustannie krążyć (nawet kilka razy w ciągu dnia) a zyski będą mnożyć się w zawrotnym tempie – nawet kilkanaście procent na miesiąc! Takiej wydajności nie osiągają nawet najlepsi inwestorzy w świecie!!! Wszystkie takie instytucje (np. biura maklerskie) uwielbiają takich uzależnionych klientów. Dla nich są niższe prowizje i inne specjalne gadżety.
Natomiast nie preferuje się klientów, którzy od czasu do czasu robią transakcję albo wychodzą z rynku na kilka lat z powodu trwającej bessy. W sieci roi się od takich miejsc, gdzie ci zaprogramowani inwestorzy piszą o swoich dziennych inwestycjach i nie mogą wytrzymać jednego dnia bez zawarcia transakcji. Wierzą w teorię, że na dziesięć wykonanych transakcji tylko kilka musi być zyskownych, aby mieć dodatni zwrot z portfela!? W teorii jest to możliwe, ale zapomina się o koszcie psychicznym ciągłego kontrolowania strat. Normalny człowiek raczej nie wytrzyma takiego stresu i prędzej czy później zajmuję się innym zajęciem. Każdemu przydarzają się straty. Ja jednak wolę, aby zdarzały się one bardzo a to bardzo rzadko.
Inną cechą tych niedoświadczonych quasi-inwestorów jest poszukanie darmowych rad inwestycyjnych. Myślą, że znajdą taką poradę inwestycyjną za darmo, która zmieni diametralnie ich stan posiadania!? Złudne marzenie. Sam osobiście nie piszę o swoich transakcjach, co najwyżej od czasu do czasu coś tam przemycam między wierszami. W ten sposób stałbym się uzależnionym blogerem-lemingiem i czasami działał na własną zgubę. „Tisze jediesz, dalsze budiesz” – jak mówi rosyjskie przysłowie.
Na zakończenie jeszcze raz powtórzę, że każdy przyszły prawdziwy inwestor musi osobiście wypracować swoją strategię i styl inwestowania. Nie ma dróg na skróty i nie jest to łatwy kawałek chleba.
Przeczytaj podobne artykuły:
Bardzo dobry artykuł.
Problem w tym, że tak układanych słów nie wypuszcza się na głębszą wodę, co pozwala kręcić się całemu cyrkowi.
Risk and Profit – Inwestycje w akcje ostatnio napisał..Czy już teraz kupić euro na wakacje?
Bardzo ciekawy artykuł – właściwie nie trzeba nic dodawać.
A tak w ogóle to gratuluję ciekawej strony!
Wojtek ostatnio napisał..Opinie o kawie z Chorwacji
Bardzo dobre porównanie do lemingów. Aż mi się przypomniała ta kultowa swego czasu gierka
To tak, jak teraz reklamują forexy i kryptowaluty. Niedawno były opcje binarne. Ludzi nie brakuje, którzy szukają szybkiego i łatwego zarobku, a po porażce obwiniają wszystkich, tylko nie siebie. Brak wiedzy, doświadczenia i pazerność. To wszystko ma wpływ na to, że nie tyle, że w przyszłości już pewnie w nic nie zainwestują, ale i nie będą oszczędzać na zwykłych lokatach.
i jak idzie zarabianie ?