maj 02 2008
Upadłe anioły
Marzeniem każdego inwestora albo konsumenta jest kupno przysłowiowego dolara za ćwierć jego realnej wartości, gdy inni o tym nie wiedzą lub się boją. Powtarzając tą czynność wielokrotnie na większą skalę na pewno szybko dojdziemy do bogactwa. Przepis jest bardzo prosty, ale trudny do wykonania. Wymagane są jednak takie cechy jak: wiedza, cierpliwość, odwaga, szczęście – intuicja i myślenie na przekór wszystkim. Ktoś, kto nie ma tych cech, niech raczej porzuci ten styl inwestowania lub kupowania. Będzie to bowiem najkrótsza droga do zupełnej plajty. Większość inwestorów czy konsumentów podąża za trendem czy też modą. Jest to łatwiejsze wyjście, także w sensie psychologicznym. Działając w grupie jest nam raźniej, gdy coś nie pójdzie zgodnie ze scenariuszem. Mamy także, komu się wypłakać i wiemy na kogo zwalić winę. Działając jednak w „stylu przeciwnym do ogółu”, jesteśmy sami i zdani tylko na własne siły. Otoczenie niestety wcale nam nie sprzyja. Dlatego tylko nieliczni są w stanie unieść tą odpowiedzialność na własnych barkach.
Jeśli chodzi o efekty tych inwestycji to wiadomo, że ten styl „ala contrario” przynosi ogromne stopy zwrotu, czyli powinniśmy na udanej transakcji zwielokrotnić kapitał. W normalnym stylu inwestowania, kiedy podczepiamy się pod ogólnie rozpoznany trend, zarobimy maksymalnie około 100%. To też jest znakomity wynik. Gdy już jednak zdecydujemy się działać w stylu przeciwnym do ogółu, to gdzie szukać tych okazji inwestycyjnych? Tutaj posłużę się cytatem Heinricha Heinego: „Du fragst mich Kind, was Liebe ist? Ein Stern in einem Haufen Mist.” Gdy zastąpimy słowo „Liebe” słowem „Gute Investition”, to tłumaczenie tego powiedzenia będzie brzmiało: “Pytasz mnie dziecino, czym dobra inwestycja jest? Gwiazdą w kupie łajna.” Taką kupą łajna może być poniższe zestawienie najgorszych branż zaczerpnięte z. raportu Coface Poland.
Upadłości w podziale na branże
Oczywiście nie namawiam do kupna upadłych firm, (choć czasami taka transakcja może być zyskowna), ale do przyjrzenia się poszczególnym branżom. Z mojego a przede wszystkim nie tylko mojego doświadczenia wynika; że takie perełki należy szukać w branży, w której lucyfer mówi dobranoc. Tak nawiasem mówiąc słowo „lucyfer” (upadły anioł) oznacza: „ten, który niesie światło”. Więc gdy już mamy taką piekielnie złą branżę (tanią jak barszcz, gdzie podaż jest większa od popytu), należy szukać firm, które znalazły „przysłowiowe światło w tunelu”. Takie firmy mogły przetrwać ogromną konkurencję, mają dobry zaprawiony w bojach zarząd i finanse pod kontrolą oraz wypracowały nowy sposób robienia interesów w warunkach kryzysu. W branży panuje kompletna kapitulacja i brakuję tylko impulsu z rynku oraz zmiany nastawienia innych uczestników rynku. Z taką sytuacją mieliśmy do niedawna w hutnictwie, gdzie branża notowała ogromne straty i wiele firm upadło z powodu długów. Trwała także ciągła restrukturyzacja, czyli „odsysanie zbędnego tłuszczu” i zmieniali się właściciele. Potem przyszedł impuls w postaci popytu z Chin oraz wejścia do Unii Europejskiej. Momentalnie sytuacja diametralnie się zmieniła. Wyceny takich firm strzeliły w górę (np. Ferrum) a analitycy zaczęli pisać peany. Potwierdzeniem jest statystyka (produkcja metali i metalowych wyrobów gotowych), która pokazuje jak diametralnie zmniejszyła się liczba bankructw w tej branży. Z tabeli można wywnioskować, że najtrudniejsze branże to: handel hurtowy i detaliczny, budownictwo, meblarstwo i przemysł drzewny. O ile w dwóch pierwszych liczba upadłości ciągle maleje (konsolidacja branży) i mają się one coraz lepiej, to w tej ostatniej grupie sytuacja pogorszyła się. Prawdopodobną przyczyną jest wzrost ceny drewna i nieopłacalny eksport (umacniająca się złotówka). Podobnie wygląda działalność wydawnicza i poligrafia (spada czytelnictwo gazet i książek na korzyść nośników elektronicznych). Niedawne nieudane plasowanie nowej gazety przez Agorę utwierdza nas jak konkurencyjny jest ten segment rynku. Wróćmy jeszcze do handlu hurtowego i detalicznego – dość rozległy obszar. Na tych obszarach jak już wspomniałem trwa konsolidacja rynku. Mniejsze firmy przejmowane są przez większe a dużo małych sklepów-detalistów bankrutuje. Taka sytuacja jest widoczna na rynku części samochodowych m.in. za sprawą. InterCars (największy dystrybutor). Z drugiej strony sprzedaż samochodów wzrasta. Tezę tą potwierdza pośrednio powyższa statystyka, chociaż niedawno Fiat miał duże problemy a obecnie Honda. Problemy te wynikają głównie z niedostosowania się pod potrzeby konsumentów lub z nieudolnego zarządzania finansami. Na giełdzie przykładem tego było bankructwo włoskiego producenta felg Toory. Z branżą samochodową jest ściśle związany przemysł gumowy a dokładnie producenci opon. Z powyższej tabeli wynika, że liczba bankructw się zwiększyła, czyli zaostrzyła się konkurencja w tym segmencie. Potwierdzają ten fakt także inne dane. Dotąd sprzedaż opon była prowadzona bezpośrednio do producentów aut oraz poprzez hurtownie-dystrybutorów i sieć autoryzowanych punktów wymiany opon. Obecnie coraz większa sprzedaż generowana jest przez kanał internetowy o czym świadczą wyniki spółek Oponeo i Orła. Ta ostatnia spółka (notabene notowana na New Connect) pokazała nawet wyższą dynamikę sprzedaży niż Oponeo a jej wycena jest o połowę mniejsza! Czyżby duzi gracze odpuścili ten kanał zbytu? Przyszłość pokaże, kto miał rację. Podsumowując te moje dywagacje, jeżeli już szukamy takiego nieoszlifowanego diamentu, to najważniejszą rzeczą jest zyskowna sprzedaż. Jeżeli nie ma sprzedaży lub szybko się w przyszłości nie pojawi, to prędzej czy później nie ma całego tego kramu.
Przeczytaj podobne artykuły: