paź 09 2008
Szybka bylejakość
Niedawno spotkałem znajomego z dawnych lat i jak zwykle nie mógł znaleźć czasu, aby zatrzymać się i zamienić kilka słów. Cóż, jest to syndrom naszych ultraszybkich czasów. Pogoń za mamoną na przekór wszystkiemu jest wzorem powtarzanym przez większość ludzi na całym świecie. Każde jednak takie przechylenie szalki na jedną stronę ma swoją cenę w życiu. Ktoś, kiedyś powiedział, że nasze życie toczy się w rytm przejażdżki konnej wozem. Konie w tym obrazie oznaczają nasze emocje (związki z innymi ludźmi), wóz to nasze ciało (zdrowie) a sam woźnica to nasz umysł (praca umysłowa jak i fizyczna). Często ten przysłowiowy woźnica jest bardzo dobrym pracownikiem robiącym karierę zawodową, ale kosztem życia uczuciowego i zdrowia. Takie rozchwianie równowagi rzadko dobrze się kończy.
To porównanie można odnieść także do bieżącej sytuacji na rynkach finansowych. W tym przypadku trend, czyli nastawienie inwestorów to są nasze konie. Obecnie jak wszyscy widzimy nasze emocje zeszły z poziomu hurraoptymizmu do brutalnej rzeczywistości i zaczyna panować strach na rynkach finansowych. Cena większości instrumentów była zawyżona i nie odwzorowała ich godziwej wartości. Ktoś w tym szaleństwie zaczął sprawdzać karty i wyszło na jaw, kto w tym rozdaniu grał znaczonymi kartami. Pora teraz na wóz, czyli produkty finansowe, które nabywamy. Okazuje się, że konstrukcja tych instrumentów (tzw. inżynieria finansowa) była chora, tj. skomplikowana, nie czytelna i niosąca ogromne ryzyko. Były to często instrumenty finansowe, który wycena była oparta na wycenie innych instrumentów, a te z kolei zależały od wycen jeszcze innych produktów i tym sposobem wszyscy jadą na jednym wózku i są na siebie skazani. Dodatkowo posiłkowano się dużą dźwignią finansową (maczugą finansową ) i reklamowano efekt końcowy jako produkt bez ryzyka. Szczęśliwy i nieświadomy nabywca myślał, że złapał Pana Boga za nogi. Nie miał on bladego pojęcia pojęcia, że może wszystko stracić błyskawicznie i popaść w ogromne długi. Cały ten proces końca tej szalonej jazdy roller-casterem rozgrywa się obecnie na naszych oczach. Skutek nierozważnego używania instrumentów pochodnych i innych wymyślnych struktur jest podobny do używania sterydów lub narkotyków dla poprawy naszej kondycji albo ciała, a koniec jak zwykle jest żałosny. Zapomniałem jeszcze o woźnicy! On świadomie lub nieświadomie napędzany chęcią szybkiego wzbogacenia (chciwość jest O.K.!?) podejmuję decyzję i wsiada do tego wozu. Oczywiście w całej tej przejażdżce takiemu nie do końca świadomemu woźnicy pomaga cała rzesza domokrążców-doradców finansowych oraz cała machina medialna wraz z rządem. Ich wiedza z reguły jest bardzo powierzchowna, ale za to są mistrzami w sprzedaży każdego towaru i inkasowaniu sutych prowizji. Niestety z myślenia nikt nas nie może zwolnić. W życiu nie ma darmowych lunchów. Od nas zależy czy będziemy zdrowi pod względem finansowym, czy też będziemy mieć finansowego raka. Pogoń z mega-zyskami bez pokrycia, niesprawdzonymi nowinkami jak i nasza nieustająca wymówka – brak czasu, to najkrótsza droga na manowce. Każdy musi znaleźć swoją drogę i swój styl inwestowania, który będzie skuteczny i będzie pasował do jego psychiki.
Ja osobiście preferuje podejście żółwia z bajki Ezopa o żółwiu i zającu, tj. wolno, ale ciągle do przodu. Lubię też niemiecką maksymę: „Langsam, aber sicher” – wolno, ale bezpiecznie. Nie oznacza to, że szukam tylko inwestycji o małej stopie zwrotu, wręcz przeciwnie! Inwestuje jednak w płynne aktywa bez presji czasowej, które rozumiem (z reguły prosta budowa), mam nad nimi kontrolę i znam wszelakie ryzyka z nimi związane. Gdy już posiadam takie aktywa to ciągle je nadzoruje. W każdym momencie, gdy założenia pierwotne się sprawdzają lub też nie, mogę wycofać się z tych inwestycji z założonym zyskiem lub założoną z góry stratą.
Na zakończenie tych dzisiejszych ogólnych rozważań na temat finansów, chciałbym jeszcze wspomnieć o „syndromie złych zysków”. Każdy w pierwszym odruchu, wzdrygnie się: „Czy zysk może być zły!?”. Moim zdaniem – Tak. Postaram się to prosto wytłumaczyć. Ostatnio można było zaobserwować mnóstwo takich złych zysków m.in. na rynku akcji – funduszy inwestycyjnych lub w sektorze nieruchomości. Ludzie wabieni mirażami zysku zaczęli inwestować w rzeczy – instrumenty finansowe (często za pomocą pośrednika domokrążcy-doradcy finansowego), których działania kompletnie nie rozumieli i byli zupełnymi nowicjuszami na rynku (owcami do strzyżenia). Po pierwszych sukcesach (szczęście głupca), wydawało im się, że teraz mogą cudownie pomnażać chleb na pustyni. W dalszej kolejności powiększali stawkę i często lokując w ten instrument wszystkie swoje oszczędności życia. Wszystko szło dobrze póki rynek się nie załamał. Oczywiście taki obrót spraw w ich mniemaniu był niemożliwy. Gdy już zaczęło się takie „rzadkie zdarzenie” jak spadek wartości, czekają uparcie na powrót koniunktury za namową swoich doradców lub ze strachu nie mogą podjąć racjonalnej decyzji. Z reguły późniejsze straty przewyższają początkowe zyski a ich cały kapitał wędruję do zawodowców w tym fachu. Cała ta sytuacja podobna jest w pewnym sensie do gry w trzy karty, która jest uprawiana na różnej maści bazarach. W pierwszym momencie naiwny gracz jest podpuszczany niewielką wygraną aż w końcu wraca do domu z pustymi kieszeniami, bo nie znał reguł gry. Dlatego każdy taki zysk-fuks, nie jest dobrym zyskiem i jest to najkrótsza droga do plajty. Nie pozwólmy, aby w naszym umyśle wyrył się taki model inwestowania i postępowania w życiu, bo na dłuższą metę może być on zgubny. Bardzo ciężko jest się wyzbyć takich złych nawyków. Inwestorze strzeż się „złych zysków” i nie chodź drogą na skróty!!!
Przeczytaj podobne artykuły: