lut 10 2014
Świat bez cyfr
Niedawno zaskoczyła mnie informacja, ze są na świecie ludzie, w których języku nie ma słów oznaczających cyfry lub liczby. Co najwyżej posługują się względnymi pojęciami słów oznaczającymi „mało” lub „dużo”. Są to członkowie plemienia Piraha (nazwa wywodzi się od słowa „prosty”), którzy zamieszkują dżunglę amazońską. Próby nauczenia Piraha liczenia do dziesięciu w języku portugalskim zakończyły się niepowodzeniem. Możliwe, że prędzej czy później ludzie ci opanowaliby sztukę liczenia, ale w ich kulturze jest ona bezużyteczna. Gdybym był ich członkiem plemienia, to cały ten blog o finansach osobistych i inwestowaniu byłby pozbawiony wszelakiego sensu:-)
Cóż… W naszej kulturze cyfry są bogiem.
Prawie wszystko jest przeliczane na cyfry. Już w momencie urodzenia urzędnicy ewidencjonują nasze życie zapisując dokładny czas w metryce urodzenia. W dzisiejszych czasach dodatkowo ewidencjonujemy to w postaci elektronicznej za pomocą maszyn cyfrowych zwanych komputerami. Dalej z reguły upływa nasze życie na zdobywaniu wykształcenia, które znów mierzone jest stopniami w postaci cyfrowej. Gdy dorastamy najważniejsze są nasze zarobki i inwestycje, które także są wyrażone cyfrowo. Do tego dochodzą nasze zobowiązania wobec banków (kredyty), państwa (podatki) i innych ludzi lub instytucji, z których musimy się na bieżąco rozliczać. Codziennie nabywając żywność i inne produkty lub usługi, musimy pozbywać się swoich „cyfr” ze swojego konta na rzecz kogoś innego. Wymiana barterowa (towar za towar) prawie zanikła. Wychodząc z tego cyfrowego wyścigu szczurów na emeryturę, też nie jesteśmy wolni od liczb. Nasz byt w ostatniej części życia określony jest przez wielkość państwowego uposażenia emerytalnego i zgromadzonego majątku prywatnego. Na koniec znów wystawiany jest dokładny cyfrowy akt zgonu i ewentualnie dzielony jest matematycznie nasz ziemski dobytek w postępowaniu spadkowym.
Nie wymieniłem na pewno wszystkich zastosowań cyfr (np. kody i hasła dostępu, numery telefonów, itp.), które określają nasze życie i często kradną nam bezcenny czas. Widać jednak gołym okiem, że jest tego za dużo i nie sposób tego opanować. Dlatego prostota i pozbycie się „złych cyfr” jest wręcz przymusem, aby efektywnie i zdrowo funkcjonować w epoce cyfryzacji.
W kulturze plemienia Piraha najważniejsze jest także bezpośrednie doświadczenie i teraźniejszość – prawie nie używają pojęć odnoszących się do przeszłości i przyszłości. Być może przez to żyją szczęśliwej (łac. carpe diem – „chwytaj dzień”), bo nie robią dalekowzrocznych planów a skupiają się na efekcie w bliskiej perspektywie czasowej.
Idąc tym tropem nasze oszczędzanie na emeryturę wg tej filozofii jest co najmniej zwariowane. Gdybyśmy tego nie robili, nie mielibyśmy też rozterek finansowych, że rząd zabrał nam ostatnio środki z OFE, aby łatać dziurę budżetową;-) Gdyby jednak jakiemuś członkowi plemienia Piraha odbiła palma i postanowił oszczędzać na starość, to prawdopodobniej postawiłby na prostotę. Sam gromadziłby środki w ilości „dużo”, ponieważ nie potrafiłby zrozumieć ciągle zmieniającego się magicznego wzoru ZUS na stopę zastąpienia. Dla tych co nie wiedzą, stopa zastąpienia jest relacja przeciętnej emerytury do przeciętnego wynagrodzenia w czasie aktywności zawodowej. Prognozy mówią, że emerytura może wynieść 30-50% naszej płacy a w przypadku mężczyzn pozostanie nam przeciętnie kilka lat (obecny wiek emerytalny 67 lat) na skorzystanie z tego dobrodziejstwa!
Przeczytaj podobne artykuły:
To tak jak kraje(plemiona) w których nie znają słów związanych z przestępczością, kradzieżą, oszukiwaniem itp. Coś mi się po głowie obija, że nawet w Polsce swego czasu brakowało słów na określenie kradzieży itp. …
Sebastian ostatnio napisał..Styczeń – IKE
Eh, szczęśliwi są ci ludzie… Też bym tak chciał, żyć bez liczb (a więc i bez dużego kredytu hipotecznego), bez zamartwiania się o przyszłość (a więc i bez odkładania kasy z myślą o emeryturze, bo na gwarancje państwowe nie mam co liczyć…)
Chyba jedynym plemionem na świecie, które nie zna liczb są amazońscy indianie Piraha – przynajmniej nie ma w ich języku liczebników, ani określeń liczb/ilości (może poza jeden). Tym niemniej nie wiem czy nazwałbym ich życie szczęśliwym (a przynajmniej nie chciałbym żyć tak jak oni…)