maj 10 2012
Spekulanci
Niedawne wypowiedzi Buffetta i jego współpracownika Charliego Mungera na temat posiadania złota wzbudziły duże kontrowersje wśród spekulantów. Ich zdaniem kupując „żółty metal” możemy co najwyżej liczyć na wzrost lub spadek ceny albo w dłuższym okresie chronić się w ten sposób przed inflacją. Zresztą ten pogląd o bezużyteczności złota prezentowałem we wpisie: „Złoty ząb inwestora”. Z tymi poglądami oczywiście można się zgodzić lub nie. Ta nieproduktywna i szybka spekulacja jest jednak wszechogarniająca na wszystkich rynkach finansowych i przeniosła się także do zwykłego handlu i działów zabezpieczania przed ryzykiem w przedsiębiorstwach.
Stare dobre inwestowanie, gdzie kupujemy aktywa i liczymy na zwrot kapitału w długim okresie czasu poprzez udział w zyskach (dywidendę), czynsz lub odsetki nie jest pasjonujące dla większości spekulantów. Takiego inwestora wahania cenowe mało obchodzą a liczy się tylko szybki zwrot z kapitału a nie zyski z wyceny. W tym wariancie wszelakie giełdy, biura maklerskie albo platformy forex nie miałyby z czego żyć!
Żyjemy jednak w innych czasach, gdzie spekulacja trafiła już pod strzechy i jest mocno promowana. Dodatkowo wspierają ją trzy wynalazki: duży lewar, łatwy kredyt bankowy i rządowe drukowanie pieniędzy wywołujące inflację. W takim klimacie szaleńcza spekulacja trafia na podatny grunt a żądza zysków doprowadza szybko do pompowania balonów inwestycyjnych. W takich szczytowych momentach rynkami żądzą emocje spekulantów a wyceny aktywów oderwane są całkowicie od fundamentów. Nie jest to inwestowanie, ale czysta ruletka! Potem balon zwykle pęka powodując bessę lub kryzys, kiedy najgorsze minie cykl znów się powtarza.
Z tego nie wynika, że wszystkiemu winni są ci przeklęci spekulanci! Spekulanci są także potrzebni, chociażby dla zapewnienia płynności na rynkach i ograniczania (przejmowania ryzyka, którego większość inwestorów chce uniknąć) ryzyka na rynkach. Moim zdaniem problem jednak leży w skali i w proporcji, kiedy to przeważająca większość uczestników danego rynku staje się spekulantami głodnymi zysku za wszelką cenę. Drugą przyczyną jest duże lobby finansowe lub rządowe, któremu zależy na pompowaniu tej bańki (sterowaniu danym rynkiem poprzez swoją wielkość i dostęp do informacji poufnych) i czerpaniu z tego profitów. Sytuacja ta jest po części podobna do zawirowań w przyrodzie, kiedy dany gatunek zyskuje przewagę i nadmiernie się rozmnaża, bo brak jest naturalnego wroga. Taka sytuacja w końcu doprowadza, że taki gatunek staje się plagą, narusza równowagę biologiczną i konieczna jest jego ilościowa redukcja.
Tak na zakończenie ostatnie działania banków ograniczające dostępność kredytów oraz działania zmniejszające lewar na surowcach (zwiększanie depozytów zabezpieczających na kontraktach terminowych) idą w kierunku ograniczenia spekulacji. Chociaż moim zdaniem, ważniejsze byłyby kwestie podatkowe, które premiowałyby inwestowanie długoterminowe kosztem krótkoterminowej spekulacji. Najważniejszy stymulant w postaci dodruku pieniędzy jest jednak wciąż na pełnych obrotach, więc spekulanci wszystkich krajów łączcie się;-)
Przeczytaj podobne artykuły:
spekulacja raczej ma się dobrze , te wszystkie kroki organów nadzorujących to raczej szopka niż dosadne działania , lepiej niech zajmą się spekulacjami i zarządzającymi spółek , którzy wprowadzają spółki na rynek a po miesiącu ogłaszają upadłość i ludzie zostają z niczym
złoty ostatnio napisał..Kursy i szkolenia online
Na razie to chyba szukamy drugiego dna w kryzysie.
Już się zaczyna.