sty 02 2010
Prawdziwa zdolność kredytowa
Przychodzi Kowalski do banku i postanawia wziąć kredyt na dowolny cel. Złożywszy wszystkie wymagane dokumenty, dowiaduje się po nie długim czasie z ust bankiera (dział ryzyka kredytowego), że nie kwalifikuje się na ten kredyt. Rozzłoszczony Kowalski udaje się do następnych banków i historia znów się powtarza. Znów słyszy, że jest wart mniej niż zero. W tym momencie nasz rozwścieczony bohater powinien być wdzięczny temu bankierowi, że uświadomił mu jego braki i słabą kondycję finansową oraz uchronił przed przyszłą plajtą. Wolne żarty, tylko nieliczni tak reagują! Niestety, ci najbardziej zdesperowani udają się do instytucji parabankowych lub innych o podejrzanej proweniencji, które pożyczają na lichwiarski procent. Potem okazuje się, że błyskawicznie wpadają w spiralę długu, z której nie sposób się uwolnić.
Co zatem dla bankiera oznacza mieć zdolność kredytową?
To posiadanie stałego przepływu finansowego na odpowiednim poziomie oraz posiadanie aktywów, które są cenne i nie tracą szybko na wartości. Inaczej mówiąc zdolność kredytowa jest to mocna gwarancja spłaty (zastaw) naszego zadłużenia względem wierzyciela.
- Stały przepływ to w przypadku pracownika z reguły wynagrodzenia za pracę ze stałej umowy, a w przypadku niepracujących renta lub emerytura państwowa. Coraz częściej są też honorowane wpływy z umów o dzieło, z dochodów z wynajmu, z własnej działalności gospodarczej i innych umów majątkowych.
- Z kolei cenne aktywa to z reguły są nieruchomości i ekwiwalenty gotówki (np. lokaty i obligacje długoterminowe, polisy ubezpieczeniowe, waluta). Mogą to być także m.in. udziały lub akcje dobrych firm, towary łatwo zbywalne, prawa autorskie albo cenne kolekcje dzieł sztuki. Na pewno takim cennym aktywem nie jest zwykły samochód, chociaż może czasami poprawić naszą zdolność kredytową!
Kiedy te dwa elementy występują w nadmiarze w naszym zestawieniu finansowym i nie jesteśmy dodatkowo zadłużeni, to banki będą wręcz biły się o nas, aby nam udzielić kredytu! Niestety większość z nas może tylko o tym pomarzyć, ponieważ te dwa elementy (stały przepływ pieniężny i cenne aktywa) nie są licznie prezentowane w ich zestawieniu finansowym.
Co w takim przypadku próbujemy robić?
Niestety często za namową bankierów i agentów kredytowych (zwykle opłacanych prowizyjnie od wartości i ilości udzielanych kredytów oraz pożyczek) próbujemy poprawiać często sztucznie naszą zdolność kredytową na papierze. Wszystko jest jeszcze w porządku, gdy kredyt służy nam do finansowania naszych przyszłych aktywów lub jest to nasza inwestycja w poprawę naszego przepływu finansowego. Także w przypadkach losowych, jako wyjątek od reguły możemy się wspomagać takimi działaniami. Jeśli taka „kreatywna księgowość” służy tylko i wyłącznie zwiększeniu naszej konsumpcji ponad stan, to takie działania są na dłuższą metę samooszukiwaniem się albo bombą z opóźnionym zapłonem! Poniżej przedstawię kilka takich działań, które poprawiają naszą zdolność kredytową:
- Wybór banku o najmniejszych wymaganiach kredytowych i najlepszej oferty (np. ofert kredytu mieszkaniowego)
- Poprawa historii kredytowej (spłata lub refinansowanie swoich zadłużeń kredytowych, karcianych i zaległych opłat)
- Pozyskanie wiarygodnego poręczyciela
- Uzyskanie odpowiedniego wykształcenia albo pozycji zawodowej i publicznej
- Zmiana stanu cywilnego (małżeństwo) i ilości dzieci na utrzymaniu
- Zmiana miejsca zamieszkania – zameldowania
- Zakup lub sprzedaż ruchomości (np. samochód) i nieruchomości
- Zmiana okresu kredytowania i wysokości rat (malejące albo równe)
- Wybór waluty zadłużenia i korzystnego kursu przeliczeniowego na PLN o najmniejszych widełkach (spread walutowy)
- Wykupienie polisy ubezpieczeniowej na życie
- Pokazanie dochodów ze swoich najlepszych miesięcy (np. ujęcie dodatkowych premii, bonusów i trzynastek) i nie ujawnianie wszystkich wydatków
Wszystkie te działanie mogą w znaczący sposób podnieść naszą zdolność, nawet o kilkadziesiąt procent. Należy jednak uważać, by w ostatecznym rozrachunku nie był to strzał do własnej bramki. Bankowcy także nie są w ciemię bici i śledzą pomysłowość swoich klientów. Oprócz raportów na temat kondycji finansowej z Biura Informacji Kredytowej (BIK), sprawdzają informacje prosto u źródła (np. u naszego pracodawcy) lub mogą czasami skorzystać z usług profesjonalnej wywiadowni. Ostatnio banki założyły rejestr firm, które podają zawyżone zarobki swoich pracowników w wydawanych zaświadczeniach dla potrzeb kredytowych!
Przeczytaj podobne artykuły:
Powodem braku akceptacji wniosku kredytowego może być też mnogość zapytań w Bik. Ludzkim językiem mówiąc bank nie przyznaje kredytu osobie, która w ciągu kilku ostatnich dni pytała o kredyt w kilku bankach. Uwaga więc na sprawdzanie oferty kredytowej w banku. Nie opłaca się podawać swoich danych w wielu bankach, bo po wyszukaniu najkorzystniejszej oferty, może się ona okazać dla nas niedostępna.
Zgadzam się jak najbardziej. Oczywiście wszystko trzeba robić z głową. Kiedy pada deszcz (za bardzo nam na tym zależy), to bankowiec zabiera nam parasol.
Wiem, że w Stanach zapytania o kredyt, które pojawiły się w krótkim czasie (i na podobne kwoty), traktuje się jako jedno zapytanie. A więc doradza sie kredytobiorcom, żeby akcję poszukiwania najlepszej oferty kredytowej zawęzili do powiedzmy 2 tygodni, wtedy nie spotka ich sytuacja, o której pisze Adam. Zakładałam, że w Polsce jest taka samo…