maj 20 2010
Po nas choćby potop
Miałem pisać o mojej propozycji „Miliona w portfelu”, ale postanowiłem odłożyć ten wpis na później. Przyczyną tego jest następny dramat rozgrywający się na naszych oczach spowodowany przez żywioł wody. Aborygeni chociażby z Australii powiedzieliby, że ziemia płacze i upomina się o swoje prawa. Nasz świat z ekologią jest już od dawna na bakier. Niestety, jak zwykle człowiek jest sam sobie winien. Wykarczowanie pierwotnej roślinności wokół rzek i ich uregulowanie oraz budowanie różnych kaskad przyczyniło się do spotęgowania niszczącej siły żywiołu wody. Z drugiej strony rząd z powodu dziury budżetowej oszczędza na działaniach prewencyjnych – przemyślanej budowy tam i wałów ochronnych.
Dodatkowo firmy deweloperskie przy akceptacji władz lokalnych w pogoni za zyskiem budują domy w terenach zagrożonych zalaniem. Z kolei klienci nie pomni doświadczeń z powodzi w 1997 roku nie kwapią się do ubezpieczania swojego lokum i dobytku. Nielubiane słowa z tych czasów byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza są znowu bardzo aktualne: „To jest kolejny przypadek, kiedy potwierdza się, że trzeba być przezornym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna„.
To podejście krótkoterminowe do problemu i oszczędzanie „a la Scrooge” (pozorna oszczędność) jest wyjątkowo na rękę w tym roku ubezpieczycielom. Przedstawiciele tych towarzystw ubezpieczeniowych pocieszają się, że rodacy nadal ubezpieczają najchętniej swoje samochody, a nie nieruchomości!!! W przeciwnym wypadku byliby w poważnych opałach, w tym niedawny giełdowy debiutant PZU. Ja sam tego fenomenu też nie potrafię zrozumieć, że nadal gros rodaków nie ubezpiecza tego, co ma najcenniejsze!!!
Wszystkie katastrofy pokazują nam, że nie warto oszczędzać na bezpieczeństwie w pogoni za zyskami i nie powinniśmy myśleć krótko-okresowo, ale wręcz na kilka pokoleń do przodu. Pozorne oszczędności w polskim lotnictwie (o czy pisałem niedawno) doprowadziły do katastrofy lotniczej prezydenckiego samolotu. Także nie tak dawna katastrofa zawalenia się hali targowej w Katowicach, wynikała z oszczędzania na materiałach budowlanych. Prawdopodobnie za wyciekiem ropy platformy wiertniczej BP stoją podobne przyczyny. Niestety za błędy trzeba płacić i wielka szkoda, że sprawdza się mój opis tego roku w prognozie na 2010 rok.
Pisałem, że ten rok to będzie połączenie wody z ogniem i przypomni nam rok ataku na World Trade Center – 2001. Natomiast astrologia wskazywała, że okres od końca kwietnia do końca lata będzie dramatyczny.
Zatem dokładnie w tym czasie doświadczamy ognia w postaci wybuchu wulkanu w Islandii i wody w postaci powodzi oraz byliśmy świadkami narodowej katastrofy lotniczej.
Napisałem także, że nie wykluczona jest druga odsłona kryzysu finansowego w świecie. W Polsce wydaje się, że kluczowe będą w tym roku wybory prezydenckie i ewentualna bolesna reforma finansów publicznych. Zaniechanie tej finansowej reformy prędzej czy później odbiję się czkawką na sile naszej waluty.
Znów bingo! Kryzys grecki unaocznił słabość finansów publicznych krajów członkowskich, co oczywiście przełoży się na siłę naszego portfela.
O innych zagrożeniu w tej prognozie, nie piszę, bo nie pragnę, aby się ono sprawdziło. Jeżeli chodzi o inwestowanie na GPW, to wspomniany wyżej czas nie będzie najlepszy dla grających na zwyżkę. Wszystko wskazuje na to, że warto ten okres przeczekać z gotówką do końca lata i solidnie oszczędzać. Prawdopodobnie spełni się drugi wariant zachowania się WIG20 z mojego „Wróżenia z fusów na rok 2010 – część 2”.
Nie chcąc dalej kontynuować tych kasandrycznych wizji, jeszcze raz zachęcam do nie podążania za powiedzeniem przypisywanym Madame de Pompadour. Ta rozrzutna kochanka Ludwika XV lubiła powtarzać: „Po nas choćby potop”.
Przeczytaj podobne artykuły: