paź 11 2010
Pieniądze albo śmierć
Każdy z nas ma inne motywy dotyczące zarabiania pieniędzy. Takim motywem, może być chęć zaspokojenia swoich potrzeb i realizacji swoich marzeń. Innym motywem może być chęć uzyskania szeroko pojętej wolności finansowej albo zrobienia kariery i pokazaniu światu na co mnie stać. Nieważne jaka przyczyna za tym stoi, musi to być jednak bardzo mocny impuls, który przekona naszą świadomość i podświadomość, że tego naprawdę chcemy. Różne są sposoby perswazji siebie samego („własnego ja”), aby przyniosło to pożądany skutek.
Jednym z takich bodźców do działania, jest osiągnięcie zupełnego dna lub doświadczenie ekstremalnej sytuacji. Inaczej mówiąc gorzej już być nie może, czyli za plecami mamy ścianę i tylko możemy pójść schodami do przodu. Sam taką sytuację przeżyłem na studenckiej emigracji zarobkowej za oceanem, gdzie w pewnym krótkim momencie zostałem okradziony z pieniędzy oraz straciłem pracę i dach nad głową. Przez pewien czas spałem w opuszczonej łodzi na morzu a odżywiałem się na darmowej stołówce w Armii Zbawienia. Wtedy to postanowiłem, że wbrew przeciwnością losu, zostanę i wrócę do kraju z podniesioną głową oraz małym kapitałem w kieszeni. Nie wszyscy jednak tak się zachowują w sytuacjach ekstremalnych i czasami nawet utrata życia nie jest im straszna. Dzisiaj w mediach, znów dowiedzieliśmy się jakie Polska posiada „nowe i sprawne” rządowe samoloty. Przecież takie oszczędzanie a la Scrooge i odwlekanie zakupu nowych maszyn może doprowadzić do następnych katastrof lotniczych. Nie będę się jednak dalej wymądrzał, przecież mamy tak dobrze wyszkolonych pilotów, że i na wrotach od stodoły potrafią latać;-)
Wracając do tematu innym sposobem do pobudzenia siebie samych do działania jest ćwiczenie wyobraźni – wizualizacja pożądanego stanu. Ćwiczenia te wymagają dużego samozaparcia i nie każdemu one odpowiadają. Można także znaleźć mentora/ów (może to być także autor inspirującej książki) lub dołączyć do grupy realizującej podobny cel. Tego typu doświadczenia i interakcja z takimi ludźmi często pozwala zobaczyć siebie w oczach innych i może dać nam duży napęd na przyszłość.
Ostatnim sprawdzonym sposobem jest moc słowa pisanego. U mnie to także dobrze zadziałało. Ujawniło się to także pod postacią tego właśnie bloga. Najważniejsza jednak była spisana długoletnia umowa z samym sobą (coś w rodzaju zobowiązania), w której ustaliłem konkretne liczbowe cele (np. 50 000 zł w roku 2005) na poszczególne lata. Ogólnie ten plan zakładał, że mój kapitał początkowy-aktywa będą rosły o pewien założony dwucyfrowy procent rocznie, który w momencie podpisywania tego glejtu wydawał mi się realny. Cel finansowy oczywiście nie jest łatwy i wymaga dużo wysiłku i samozaparcia. W tym momencie jestem przeszło rok do przodu w stosunku do planu i prawdopodobnie w niedługim czasie będę układał następny plan wieloletni. Ten plan nie zakładał, w jaki sposób to osiągnę? Wszystkie legalne sposoby są dozwolone, ponieważ lubię elastyczność i liczy się tylko końcowy wynik.
Często w blogosferze czytam, jak ludzie często stawiają sobie ambitne i mało elastyczne cele, w które już na starcie nie do końca wierzą. Potem dają przysłowiowej d…y i szybko się zniechęcają. Lepiej byłoby aby na początku stawiali sobie mniejsze i bardziej realne cele, które zakończą się sukcesem. Taki mały sukces wzmaga naszą wiarę i siłę i będzie prowadził nas do następnych większych sukcesów. Dla mnie cały ten proces, to jak wspinaczka po schodach i nie można ominąć pewnych stopni zaawansowania, aby przyspieszyć ten marsz.
Przeczytaj podobne artykuły:
Po tytule myślałem że chciał Cię ktoś napaść a tu jednak inny temat.
Czasami gdy śmierć nam zajrzy w oczy jest to najlepsza motywacja do działania;-)
Historia zna wiele przypadków, że człowiek będący na dnie potrafi dokonać rzeczy niemożliwych. Sam zauważyłem u siebie tendencje, że jeśli nie czuje presji to siedzę w swojej strefie komfortu. Na szczęście powoli z tym walczę i zmuszam się do ucieczki do przodu, na czym zazwyczaj dobrze wychodzę.
Tez miałem w swoim życiu moment, że doszedłem do „dna” i udało mi się odbić co z perspektywy czasu okazało się wartościową lekcją.
Gratuluję wykonania 110% normy