kwi 30 2007
Nieruchomości – magiczne zaklęcie, czyli Deja Vu ciąg dalszy
Dzisiaj odniosę się po części do swojego blogu o rynku mieszkaniowym, aby skomentować, co dzieje się obecnie na rynku kapitałowym. Nie dawno wyczytałem, że tuż po przyznaniu Polsce i Ukrainie organizacji piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 r. pojawiły się oferty sprzedaży mieszkań o 80 % wyższe niż dzień wcześniej. Huraoptymizm też zawitał na giełdę, gdzie wyceny spółek budowlanych dochodzą do wartości bliskiej stukrotności rocznych zysków. W każdym razie koniunktura trwa w najlepsze.
Na rynku pierwotnym pojawiła się spółka Erbud ze wskaźnikiem P/E około 29. Przy takim wskaźniku sprzedawały się kiedyś spółki informatyczne. Większość inwestorów i tak uzna, że to okazja w porównaniu do już notowanych spółek z tej branży. Biorąc jakąkolwiek książkę o inwestowaniu na giełdzie, wskaźnik P/E na poziomie 29 to dla spółek z sektora tradycyjnego oznacza, że towar jest drogi lub bardzo drogi. Natomiast niedawny debiutant Kolastyna przy wskaźniku P/E 13 i niezłych perspektywach, to okazja czy też nie!? Ale teraz panuje moda na wszystko, co ma związek z budownictwem, na kosmetyki przyjdzie czas. Także fundusze tworzą oferty, które mają inwestować w nieruchomości w Bułgarii i Rumunii w związku z wejściem do Unii Europejskiej. Niestety nie będą inwestować bezpośrednio w nieruchomości, ale w spółki budowlane notowane na tamtejszych giełdach. Czyli inwestycja w „papiery” a nie w ”nieruchomości” a to duża różnica. Cóż spektakl trwa, złoto toczy się z rąk do rąk, tylko z czyich rąk się ono wymknie na „długi czas”? Gorącego pieniądza jest coraz więcej, co świadczy o ostatniej fazie bańki spekulacyjnej. Takimi symptomami spekulacji jest m.in. hossa na rynku pierwotnym, gdzie małe spółki, które zarabiają mniej niż dobry menadżer, chcą sprzedać swoją „przyszłość” za grube dziesiątki milionów. Wydaje się, że Rada Polityki Pieniężnej dostrzega tą sytuację i podniosła stopy procentowe. Czy to będzie sekwencja podwyżek stóp? Cóż, prawdopodobieństwo jest duże.
Ale wróćmy do magicznego zaklęcia „nieruchomości”. Co zrobić, gdy owo zaklęcie przestanie działać? Czy mamy polisę ubezpieczeniową od bessy? Spróbujmy się zastanowić, w co zainwestować w tym czasie? Oczywiście najlepszym wyjściem jest w odpowiednim czasie opuszczenie rynku i założenie lokaty. Drugim sposobem to pozycja krótka np. sprzedaż kontraktów terminowych lub opcji. Te dwa sposoby wymagają jednak dobrego timingu i sporego doświadczenia. Ale który towar możemy zakupić tanio? Wiadomo akcje i nieruchomości odpadają, surowce są drogie, obligacje też duże ryzyko przy założeniu wzrastających stóp, zwykła lokata to ostateczność, zostają więc waluty. Gdy spojrzymy większość podstawowych walut względem PLN jest w długoterminowych trendach spadkowych i jest szansa, że się odwrócą. Skoro wybieramy waluty to mamy do dyspozycji też kilka instrumentów. Możemy zainwestować bezpośrednio poprzez zakup waluty i ustanowienie lokaty w tej walucie (uwaga na spready!). Można zakupić jednostki w funduszach inwestujących w obligacje denominowane w obcych walutach. Inne kierunki to zakup kontraktów terminowych, zakup opcji lub inwestowanie bezpośrednio w waluty na rynku FOREX. Zapomniałem o jednej ważnej inwestycji w walutę dla wszystkich szczęśliwych posiadaczy kredytów hipotecznych denominowanych w walutach obcych – to przewalutowanie kredytu na PLN. Ale tutaj ważne jest wyczucie czasu i jak dużo mamy tego papierowego zysku na kapitale. Nieźle też prawdopodobnie wyjdą nasi rodacy zarabiający w walucie obcej i w niej oszczędzający – „naturalny hedging”. Gdy już wiemy, w co zainwestujemy i w jakiej formie, to należy zadać pytanie, kiedy zacząć inwestować w walutę. Tutaj spróbuję się pokusić o prognozy, co do czasu. W jednym ze swoich blogów podałem poziomy docelowe WIG20 i stwierdziłem, że najbardziej prawdopodobny okres ustanowienia szczytu to nadchodząca jesień lub zima. W tym samym czasie powinny ustanowić się dołki na głównych parach walut tj. EUR/PLN, USD/PLN, CHF/PLN. Zacznę od USD/PLN. Myślę, że na tej parze mamy cykl 16,5 letni z odchyleniem +/- 2,75 roku (Może też być to 18 letni cykl – zbyt krótka historia.), który dzieli się na 3 cykle 5,5 letnie z odchyleniem +/- 1 rok , z dołkami, które wypadły w 1995 i 2001 roku. Cykl 5,5 letni lub 6 letni dzieli się znowu na cykle trwające około 3 lat. Dalej się nie zagłębiam. Zgodnie z tą analizą wychodzi, że następne dno jest już blisko przed nami i rozpocznie się nowy duży cykl z bardzo „dużym polem” do wzrostów. Co do poziomu docelowego dołka to prognozuje poziom 2,35 +/- 3%. Sytuacja na Euro może wyglądać podobnie, jeśli chodzi o cykle a poziom docelowy ukształtowania się dołka to 3,70 lub 3,35 z odchyleniem +/- 3%. W przypadku CHF/PLN to dołek w okolicach 2 zł jest możliwy.
Podsumowując mam nadzieje, że ten rodzaj spadochronu zadziała i nie będzie awarii. Nie jest to także rekomendacja inwestycyjna, ale wyraz moich poglądów na sytuację na rynkach pieniężnych.
Przeczytaj podobne artykuły:
myślę że już można śmiało stwierdzić iż czas zweryfikował bańkę nieruchomości, wystarczy zobaczyc na wykresy cen