paź 30 2010
Nie trać – najlepsza rada
Zdaje sobie sprawę, że większość z nas nie docenia darmowych rad. Gdy przyjdzie nam za nie zapłacić, wtedy dopiero zaczynamy je naprawdę doceniać. Wbrew tym moim złym doświadczeniom, gdybym miał dać komuś tyko jedną radę, to powiedziałbym: „Nie trać”. Oczywiście nie jestem tak mądry i tą radę gdzieś dawno temu wyczytałem. Od dawna staram się ją z różnym skutkiem stosować i to prawie we wszystkich sytuacjach życiowych. Poniżej przedstawię kilka wariantów tej rady na różnych płaszczyznach życiowych:
- Nie trać nadziei, wiary i ducha
- Nie trać sił, energii lub formy
- Nie trać głowy lub zdrowego rozsądku
- Nie trać nerwów i cierpliwości
- Nie trać czasu
- Nie trać dobrego humoru i luzu
- Nie trać pieniędzy
- Nie trać okazji lub szansy
- Nie trać celu z oczu
- Nie trać kontaktu z bliskimi
- Nie trać kontroli
- Nie trać świata z oczu
- I tak w ogóle nie strać sensu życia i nie rozmieniaj go na drobne
Celowo nie rozwijam dalej tych rad, pozostawiając to do przemyślenia czytelnikom. Dlaczego jednak skupiam się na ograniczaniu strat? Bo jeżeli rzadko tracę, to wzrasta prawdopodobieństwo, że więcej razy zyskam. W przypadku pieniędzy szczególnie ma to fundamentalne znaczenie w zarządzaniu portfelem jaki i w przypadku budżetu domowego.
Dobrym przykładem mojego podejścia do pieniędzy może być dobiegająca końca oferta pierwotna na akcje GPW. Nie wziąłem w niej udziału ponieważ, akurat w tym momencie musiałbym użyć pieniędzy z kredytu – dodatkowy koszt odsetek bankowych do poniesienia. Oprócz tego ze względu na przewidywaną nad-subskrypcję rozmieniłbym się po prostu na drobne. W tym wypadku nawet prowizje maklerskie będą miały duże znaczenie na opłacalność tego zapisu! Dodatkowo lubię mieć jakąś kontrolę (chociażby nad ceną lub przewidywalnymi warunkami oferty) a cała ta zabawa przypomina mi czysty hazard. Dlatego zakup wysoko wycenianych akcji dla nawet prawdopodobnego zysku w okolicach 100 zł mija się z celem i przeczy mojemu zdrowemu rozsądkowi. Jak już napisałem decyzja o nieuczestniczeniu w tym szaleństwie zapadła. Los jednak postanowił mnie wynagrodzić (może za tą decyzję…) i otrzymałem ostatnio bez nadmiernego trudu tą stówkę. W każdym razie ja już zyskałem i na pewno nie stracę. Czy ktoś zyska na tytułowej radzie? Mam taką nadzieję, chociaż droga do piekła podobno wybrukowana jest dobrymi radami
Przeczytaj podobne artykuły:
Garść złotych myśli – niby proste a jednak nic na świecie nie jest skomplikowane. Gdyby człowiek zawsze umiał stosować się do tych prostych zasad…
Sam gdybym to zastosował w odpowiednim momencie też uniknął bym sporych strat. Ale człowiek zawsze liczy, że „się odbije” albo że s”się odrobi”
Na akcje GPW wystarczyło wyłożyć 4300. Jeśli nie masz nawet tyle i musiałbyś się posiłkować kredytem, to bez urazy jesteś gołodupcem i nie powinieneś udzielać innym „porad” typu „szukanie jelenia na GPW”. Zarobić stówę a nie zarobić nic to subtelna różnica. Walczymy o każdy grosz na lokatach dobowych, wielcy gracze zarabiają nie na wzroście wartości ich aktywów ale właśnie na takich groszowych tikach oczywiście razy skala środków. Ja akurat złożyłem zapis na 100 szt dostanę 25 czy mniej ryzyko uważam zerowe (brak akcji pracowniczych itp obejmowanych przez pierwowłaścicieli za ułamek wartości). Jak zarobię na flachę będę kontent.
Ja szanuje każde zyski ale wtedy gdy stosunek ryzyka do nagrody przemawia na moją korzyść. Na zyski 3-cyfrowe oparte na strategii owczego pędu (czyli około 100 zł) w ogóle nie zwracam uwagi. Po drugie wolę się nie rozmieniać na drobne i w międzyczasie poczyniłem inwestycje przekraczające grubo cztery cyfry (czyli opisane 4300 zł) i liczę na zyski 5 lub 6-cyfrowe. W ten sposób wyczerpałem swój limit wolnej gotówki i mogłem tylko skorzystać z otwartej dużej linii kredytowej, ale udział w tym IPO przeczyłby moim zasadom inwestycyjnym. I tak na koniec, jeżeli ktoś zarabia tylko na flachę, to wiadomo jak może skończyć… Zarobi co najwyżej na skrzynkę w skali roku, jak dobrze pójdzie…
Arku!
Nie jest ważne czy zarabiasz stówę czy milion, ważne jest jakim kapitałem masz to uzyskać, przy jakim ryzyku i w jakim czasie. Szansa wyrwania głupiej stówy w ciągu kilkunastu dni przy praktycznie zerowym ryzyku nakładem najniższej płacy krajowej jest nie do wzgardzenia. Ja rozumiem że wolisz zarabiać 10% każdego dnia ale czy robisz to skutecznie wątpię, dałbyś wtedy spokój z traceniem czasu na pisanie bloga. Na koniec – „zarobić na flachę” to przenośnia, czytelna chyba dla każdego autochtona. „Na flaszkę” to najniższa stawka za wykonanie czegokolwiek – mnie tyle kosztuje np pomoc bezdomnego z noclegowni przy załadunku drzewa na opał na dużą przyczepę (co zajmuje mu powiedzmy godzinę góra dwie).
Piszę bloga bo mam czas (nie pracuję już od trzech lat na etacie dla kogoś, moje inwestycje na mnie pracują) i piszę głównie z pobudek samo-rozwojowych. Jeżeli komuś moje przemyślenia pomogą w czymś, to tym bardziej się cieszę. Nie wszystko robi się w życiu dla kasy, widocznie jestem niedzisiejszy;-) Ponadto inwestuję raczej w horyzoncie średnioterminowym i długoterminowym i z nikim się nie ścigam, co daje mi znów dużo czasu, oszczędza nerwów i przynosi zadowalające efekty. Co do ryzyka na akcjach GPW to na moim zdaniem nie jest one zerowe bardziej fifty-fifty, jak pokazuje niedawna historia innych IPO. Po drugie krowa, która dużo ryczy, z reguły mało mleka daje. Wolę więc skupić na inwestycjach z profilem ryzyka 20/80 na moją korzyść, niż skupiać się na zarabianiu na tą przysłowiową flaszkę. Z drugiej strony używanie często nawet w przenośni tego określenia, często staje się ciałem. Dlatego ja staram się nie używać często tego typu określeń, bo się zwykle spełniają. Swoją drogą, gdybym nie zmienił dawno temu swojego języka i myślenia to prawdopodobnie przeklinałbym swój los przy pustej flaszce. A tak na marginesie jest to dobry temat na następne wpisy.
ja na razie najwięcej zarabia na BRE Banku – w ostatnim roku miałam wyjatkowo dobrą intuicję co do tego banku – kupowłam na dołku i srzedawałam na górce, a whania były napwdę spore
Od pewnego czasu sledzę blogi o oszczedzaniu i sama też założyłam stronę, ale badziej skupijąc się na tym co zrobić aby mieć pieniądze do inwestowania, o oszczędzaniu w życiu codziennym -czyli jak żyć lepiej i wydawać mniej, zachęcam do lektury radzsobie.pl
„Nie wziąłem w niej udziału ponieważ, akurat w tym momencie musiałbym użyć pieniędzy z kredytu – dodatkowy koszt odsetek bankowych do poniesienia.” – owszem, kredyty kosztują, ale jeśli zarobek z GPW byłby większy (choć trudny do przewidzenia), to można zaryzykować.
„Jeleń” melduje wykonanie zadania. GPW spuszczone właśnie po 54 zeta. Wyszło nie tyle co na flaszkę co nawet na cały kontener. Tak 3mać. Pozdrawiam.
Według moich szacunków tylko na kilka pustych skrzynek, które też przecież kosztują;-) Swoją drogą nie ma się czym chwalić, gdy zarabiamy za pół m-ca na niepowtarzalnej transakcji przeszło 200 zł. Zwykły bezrobotny dostaje za darmo więcej i to prawie bez ryzyka!!! Mam jednak nadzieję, że Pan przeprowadził takich transakcji kilkadziesiąt w tym okresie, w takim razie czapki z głów! W każdym razie takich wysokich zysków Panu życzę.
No i z tym GPW się, drogi kolego, pomyliłeś – jak zresztą wieeelu (ale na szczęście nie ja). Pozdrawiam.