maj 06 2011
Spekulacje maniaka na rynku finansowym
W dzisiejszych czasach inwestowanie na rynkach finansowych jest niczym pogoń za bańką spekulacyjną. Ten kto zdąży uciec z pieniędzmi zanim bańka na dobre się rozpryśnie jest szczęściarzem. Problem z tymi bańkami albo maniami polega na tym, że wszyscy uczestnicy w trakcie tego szaleństwa zaprzeczają istnieniu tej manii. Cały czas racjonalizują tą sytuację i często słyszy się, że teraz jest inaczej… Nastała nowa era a stare zasady idą precz. Kiedy już ostatni niedowiarkowie zaczynają się przekonywać do nowych czasów, twarda rzeczywistość zaczyna zakłócać wizję szybkiego wzbogacenia. W tym momencie klapki z oczów opadają i większość błyskawicznie zaczyna wyskakiwać z tego pociągu. Zaczyna się ostry zjazd windą w dół. Teraz króluje tylko poczucie wstydu, rozpacz i nędza.
Ta sekwencja powtarza się ciągle poczynając od manii tulipanowej poprzez internetowe szaleństwo a kończąc na ostatnim kryzysie wywołanym hossą na rynku nieruchomości. Z drugiej strony należy stwierdzić, że pomocny przy nadmuchiwaniu tych baniek jest duży kapitał i rządy. Chciwość i żądza władzy to wieczne pokusy.
Ostatni kryzys wywołany na rynku kredytów hipotecznych subprime jest tego przykładem. Z jednej strony wadze monetarne obniżały stopy procentowe aby kredyty były dostępne dla każdego z drugiej strony rządy ułatwiły to poprzez rozluźnienie gorsetu prawnego. Na koniec cała branża finansowa zaczęła tworzyć przystępne produkty kredytowe na wyścigi i rozprowadzać je przy pomocy całej machiny marketingowo-reklamowej.
Główna mantra brzmiała, dzisiaj każdy może kupić nieruchomość, bo na tym nie można stracić!
Niestety nikt się nie zastanawiał, że w trakcie tego szaleństwa bardziej się opłacał najem niż kupno na kredyt nieruchomości. Prędzej czy później rynek musi się przecież zrównoważyć. Po drugie pogwałcono wszystkie zasady bezpieczeństwa finansowego i wmawiano ludziom, że to jest bezpieczny kredyt. W rzeczywistości była to maczuga finansowa. Wspomnę tutaj przy okazji moją najbardziej konserwatywną zasadę. Nigdy nie kupuj nieruchomości, gdy nie masz przynajmniej 20% procent wkładu własnego oraz nie zaciągaj kredytu, którego nie uda ci się spłacić z własnych pieniędzy w ciągu 5 lat. Tak nawiasem mówiąc główni prowodyrzy tego zamieszenia (np. Goldman Sachs) wiedzieli, że to się źle skończy, bowiem sprzedawali te ładnie opakowane produkty a sami zabezpieczali się grając na krótko! Niestety ta zabawa wymknęła się z pod kontroli i w końcowym efekcie pieniądze podatników zostały użyte do ratowania sektora finansowego. Rząd dał im gotówkę w zamian za bezwartościowe papiery. Te toksyczne papiery są obecnie na sprzedaż. Ciekawe kto je wykupi?
Nawiasem mówiąc ta góra drukowanej gotówki (QE1, QE2, a może będzie QE3) wywołała obecną hossę na rynkach papierów wartościowych i surowcowych. Przykładem jest bąbel na rynku srebra. Kilka tygodni temu analityk finansowy w TVN CNBC Biznes roztaczał wizję, że srebro musi rosnąć ponieważ musi dorównać cenie złota w stosunku 16:1. Ten stosunek wynika z proporcji występowania ich w przyrodzie. Szkoda, że nie jest to stosunek 80:1, bo na to też można znaleźć dowód;-) W każdym razie gdy słyszę takie tłumaczenia to koniec jest bliski i chyba już nastąpił.
Kończąc temat wszystkie te ostatnie bańki na rynkach giełdowych i surowcowych (na których można też zarobić) są moim zdaniem efektem leczenia kaca po ostatnim kryzysie. Praprzyczyna upojenia jednak nie została wyleczona i przyszłość napisze dalszy scenariusz. W każdym razie wzorem maniaka czas zacząć poszukiwania następnej rodzącej się bańki. Być może będzie ona miała kolor zielony, jak to przepowiedział Gordon Gekko w Wall Street 2.
Przeczytaj podobne artykuły:
Nie wypada się nie zgodzić z autorem tekstu.
W ogóle ciekawy blog. Fajnym językiem piszesz, że aż czyta się jednym tchem
.
Bardzo dobry art.
DroidF ostatnio napisał..W oczekiwaniu na cenę
Mieszkam aktualnie w Singapurze. Singapur kryzys dotknął w minimalnym stopniu. Co ciekawe, nieruchomości rosną nieprzerwanie od lat. Nikt tutaj nie wierzy, że ich ceny, mogą kiedykolwiek spaść. Tłumaczę i podaję przykłady z europejskiego podwórka, jak to my również w to wierzyliśmy niezachwianie przed laty. Kończy się tym, że wszyscy w koło mnie kupują mieszkania (coraz droższe). Wiara jest jednak wielka. Jednak nauczyon doświadczeniem wyniesionym z Polski, wiem, że ma … krótkie nogi.
Rozmawiałem z kolegą, który zna tutejszego brokera, który to robi dokładnie odwrotnie. Sprzedaje wszystkie mieszkania (ma ich kilka) i pozbywa się wszystkiego. Jaki jest jego argument? „Nic nie może rosnąć w nieskończoność”. Proste prawda?
Dlatego w inwestowani (również w nieruchomościach) ważniejsze jest wyjście, niż wejscie. Nieprawdaż? Jakoś wszyscy o tym zapominają na fali wzrostów.
A proszę mi wierzyć, przekonałem się o tym na własnej skórze, więc wiem coś o tym.
Bardzo dobry artykuł, swoją drogą.
Pozdrawiam serdecznie z tropików,
Andrzej