wrz 20 2008
Kto ma złoto ten ustala zasady
Zapewne niektórym czytelnikom obił się ten tytuł o uszy, jest to tzw. złota reguła. Podobna do niej jest angielskie wyrażenie –„Cash is King” (gotówka jest królem). Oba te powiedzonka jak ulał pasują do sytuacji, jaką ostatnio obserwujemy na rynkach światowych. Credit crunch, czyli kryzys kredytowy (po angielsku brzmi to jak gruchotanie kości;-)) spowodował, że system finansowy wali się od środka pod własnym ciężarem. Każdy posiadacz gotówki lub ekwiwalentu gotówki, który nie wplątał się w podejrzane historie kredytowe może spać spokojnie. Płynność oraz zaufanie do danego rynku to krucha rzecz, którą można bardzo szybko stracić. Nasz potężny sąsiad za wschodniej granicy się o tym przekonał i dostał nauczkę. Za oceanem natomiast FED i władza, próbuje ratować za wszelką cenę cały ten bigos za pieniądze nieświadomego podatnika, po prostu nacjonalizując te zadłużone po uszy prywatne instytucje finansowe. Wiadomo idą wybory prezydenckie a po drugie większość tych ludzi ze świecznika walczy o swoje synekury i majątek. Wszystko to przypomina zamiatanie brudów pod dywan i czeka nas prędzej czy później druga odsłona tego dramatu w super-bombowym wydaniu. Zawsze bardzo zaczynam się martwić sytuacją, w której Państwo chroni chory i niewydolny system oraz osoby z tym powiązane. Nie cierpię też sloganów, że Państwo weźmie odpowiedzialność za naszą emeryturę, zdrowie i całą naszą świetlaną przyszłość. Chrońcie nas Bogowie od takiej pomocy, bo to zwykle oznacza ubóstwo i biedę!!!
Co należałoby posiadać, gdy przyjdzie taki kryzys?
Odwołam się do przykładu kryzysu z niedawnych lat 80-tych z polskiej historii. Niektórzy pamiętają, że warto było posiadać twardą zieloną walutę (cieszącą się największym zaufaniem w świecie), złoto i towary łatwo-zbywalne (np. artykuły codziennej konsumpcji, benzyna, itp.). Liczyły się towary rzeczywiste i namacalne a papiery bez pokrycia, czyli ówczesna złotówka była nic nie warta. Podobnie wygląda sytuacja dzisiaj. Wszystkie papiery, które coś tam mgliście obiecują i mają słabe pokrycie (należności ze słabych rąk) są zwykłą makulaturą. Jeżeli chodzi o twardą walutę, to era dolara powoli przemija i trzeba się oglądać raczej za inną twardą i godną zaufania walutą schowaną we własnym sejfie. Co poza tym zostało? Nie licząc „gorącego towaru” na składzie pozostaje tylko złoto. Do tego metalu szlachetnego mam stosunek ambiwalentny, czyli mówiąc po prostu mam mieszane uczucia. Już od zarania wieków ludzi toczyli wojny o ten kruszec lub dostęp do jego złóż. Nawet Indianie, którzy nie rozumieli, dlaczego blade twarze zabijają się z powodu żółtego kamienia, dzisiaj walczą sądownie o zwrot ziemi, gdzie odkryto złoto (np. Góry Czarne w USA – rzekomo święte miejsce). Z historii wiemy, że złoto pełniło funkcję waluty a do jeszcze tak niedawnych lat dolary amerykańskie były wymienialne na złoto. Oczywiście tzw. parytet złota, już nigdy nie wróci, bo nie był na rękę politykom i bankierom. Ci, którzy za nim tęsknią, raczej się go nie doczekają.
Cóż złoto ma takiego w sobie, oprócz tego, że nie ma go za wiele i jest trwałe?
Myślę, że ono symbolizuje nasze emocje i takie cechy jak: siłę, bogactwo, miłość, władzę, bezpieczeństwo i szeroko pojętą prawdziwą wartość. Nawet dzisiaj panna młoda w niektórych krajach trzeciego świata dostaje złotą biżuterię, które ciągle nosi na sobie. Bowiem jest to jej jedyne zabezpieczenie materialne po rozwodzie lub po innej katastrofie życiowej. Także przysłowiowa złota obrączka symbolizuje nasze emocje i największe wartości, jakie w życiu cenimy. Dlatego złoto często przejawia się i jest zauważalne w bardzo emocjonujących chwilach naszego życia. Na rynkach finansowych też jest mnóstwo emocji. Postanowiłem sprawdzić jak cena jednej uncji złota ma się do głównego naszego indeksu WIG20. Wykres pokazał ciekawą rzecz, że gdy indeks WIG20 był wart około 2 razy tyle co uncja złota w PLN, to indeks notował super-szczyty a potem przychodziła bessa lub korekta. Wykres przedstawiony poniżej działa niczym dobry złoty oscylator pokazujący przewartościowanie rynku.
Należy także zauważyć, że złoto w latach 1993-2008 (tj. w przeciągu ostatnich 15 lat) wzrosło z około 500 PLN za uncję do 2000 PLN za uncję (400%). Daje nam to przyrost średnio około 10 % rocznie na kapitale. Nie jest to jakiś imponujący wzrost i co najwyżej czasami dorównywał inflacji. Patrząc jednak na historię notowań kontraktów na złoto, niepewną sytuację w świecie oraz długoterminowe cykle (cykl 25 letni składający się z trzech mniejszych cykli trwających około 8,5 roku), to możemy obstawiać nawet podwojenia tych cen w najbliższych latach.
W jaki sposób można zainwestować w złoto?
Najprościej kupić złote monety (np. Krugerrandy) lub małe sztabki w banku lub innych miejscach. Jeśli kupujemy monety kolekcjonerskie, to już jest inna bajka i trzeba być znawcą tematu. Przy tego typu zakupach należy się liczyć z problemem przechowywania tego złota oraz z lichwiarskimi marżami, które mogą zniwelować zysk. Niektórzy kupują w Austrii (np. w Raiffeisen Centrobank) bo cena znacząco nie różni się od notowań na rynku. Ci, którzy wolą papier, mogą zainwestować w certyfikaty w/w austriackiego banku notowane na polskiej giełdzie odwzorowujące cenę złota. Zostają także kontrakty na złoto, różnej maści fundusze lub ETF-y notowane za oceanem. Pośrednio można zainwestować także w papiery kopalń wydobywających złoto lub firmy handlujące złotem lub wyrobami ze złota (np. Kruk). Te ostatnie przykłady, to nie jest czysta inwestycja w złoto, ponieważ dochodzi ryzyko złego zarządzania firmą i wiele innych ryzyk. Podsumowując inwestycja w papiery nad realnym kruszcem ma tą zaletę, że łatwo ją zbyć i nie ponosimy kosztów ochrony i przechowywania. Możemy jednak łatwo stracić kontrolę nad nią, gdy firma oferująca takie instrumenty stanie się niewypłacalna i notowania zostaną zawieszone. Zaufanie, pozycja finansowa i wiarygodność takiej instytucji grają kluczową rolę. Wiadomo, nie wszystko złoto, co się świeci;-)
Przeczytaj podobne artykuły:
Jest kilka krajów, które regularnie, miesiąc w miesiąc, skupują złoto i robią bardzo duże zapasy. Dlaczego?