maj 04 2009
Klasa próżniacza kontratakuje
Pretekstem do tego artykułu jest wzmożona akcja polskich banków (albo ich central za granicą) dotycząca podnoszenia wszelakich opłat bankowych zarówno dla klientów indywidualnych jak i przedsiębiorców. Można powiedzieć, że to normalka, bo walczą o utrzymanie swoich lukratywnych posad. Znów najsłabsi zostają ograbiani w biały dzień!!! W tym momencie przypomina mi się rozmowa z pewnym prezesem spółki giełdowej, która wtedy była w opałach. Dziwił się on, jak to czasy się zmieniły po nastaniu kapitalizmu w Polsce. Przed kapitalizmem dyrektor fabryki czy firmy budowlanej, to była wielka persona. Natomiast bankier był zwykłym urzędnikiem i było to ostatnie miejsce, aby zrobić wielką karierę zawodową. Dzisiaj jest odwrotnie, to bankierzy są górą i decydują często „o być albo nie być” różnych podmiotów gospodarczych.
Gdy wyjedziemy do dowolnego miasteczka, to rynek zwykle jest opanowany przez placówki bankowe. Dla mnie to był pierwszy sygnał, że w gospodarce naruszona została równowaga. Nie może być tak, że sfera realna gospodarki (tam gdzie się produkuje, buduje, uprawia i hoduje) zostaje całkowicie zdominowana przez sferę usługową (np. usługi bankowe, internetowe, itp.). Nie znam osobiście zdrowych gospodarek, w którym wóz ciągnie konia! Owszem takie gospodarki o charakterze wybitnie usługowym mogą funkcjonować w spokojnych czasach, ale muszą sprzedawać swoje usługi innym krajom. Gdy popyt na usługi się załamie, to takie gospodarki pójdą z torbami (vide Islandia albo kraje nadbałtyckie). Wóz niestety nie potrafi ciągnąć się sam;-) Także ostatni kryzys finansowy jak i bańka internetowa są tego dobitnym dowodem.
Tak na marginesie, nie jestem przeciwko usługom bankowym, ale jestem przeciwko wynaturzonym usługom finansowym oraz nadmiernej i niepotrzebnej ochronie państwa. Jednak w obecnej formie cały system bankowy to dla mnie jest klasa próżniacza i pasożytująca. Notabene słowo „Bank” pochodzi z włoskiego od słowa Banco oznaczającego „biurko albo ławę”, a w niemieckim słowo „Bank” oznacza także „ławkę do siedzenia.” Czy to nie są atrybuty biurokratów i próżniaków
Oczywiście normalny system bankowy powinien wspomagać płynność gospodarki realnej i pobierać w formie zapłaty za to rozsądne odsetki. Jednocześnie taki bankier powinien być raczej dobrym doradcą klienta banku a nie zajmować się wyłudzaniem pieniędzy z kieszeni klientów. Niestety, system ten zaczął kreować pieniądz z niczego i w zależności od potrzeb manipulować podażą pieniądza, aby wzmocnić lub osłabić koniunkturę gospodarczą. Ostatnio ku memu rozbawieniu prezes dużego banku stwierdził między wierszami, że Rada Polityki Pieniężnej nic nie może zrobić!!! Ostatnie jej decyzje odnośnie obniżki stóp procentowych nie mają żadnego skutku, to rynek wyznacza wysokość stóp procentowych. Następne dobrze płatne i niepotrzebne synekury do zlikwidowania!
Bankier niestety w naszym systemie nie musi się dużo trudzić by zarobić. Cała jego praca polega na wykorzystywaniu tzw. „normalnej krzywej rentowności”, w którym krótkoterminowe stopy procentowe są niższe od długoterminowych stóp procentowych. W normalnych warunkach depozytariusz (przynoszący pieniądze do banku) otrzymuję za swoją lokatę mniejsze odsetki od kredytobiorcy, który płaci wyższe odsetki od kredytu długoterminowego. Różnica oczywiście jest zyskiem banku. Ale bankom ciągle jest mało, więc dążą do maksymalnego obniżenia stóp krótkoterminowych w stosunku do długoterminowych, aby stosunek ten był jak najlepszy. Politycy oczywiście są za tym, bo to napędza życie na kredyt. Jednak ta mydlana bańka zwykle się kończy, gdy nasze depozyty lub obligacje krótkoterminowe oprocentowane są w okolicach zera (a licząc koszty utrzymania konta, to dokładamy do interesu!) i zaczyna spadać zaufanie do długoterminowych papierów oraz perspektyw całej gospodarki. W tym momencie zaczyna się kryzys zaufania i krzywa rentowności się odwraca. Teraz kredyt krótkoterminowy jest najdroższy w stosunku do zadłużenia długoterminowego. Banki muszą płacić depozytariuszom-kredytodawcom więcej niż dostają odsetek od kredytobiorców! Między czasie okazuje się, że jakość portfela kredytowego się pogarsza (dłużnicy nie spłacają) a inne wyrafinowane papierowe inwestycje są bezwartościowe z powodu krachu na giełdzie. Wtedy zaczyna się akcja ratunkowa, ponieważ cały system może się zawalić!? Bankierzy za swoją chciwość dostają w formie zapomogi pieniądze z kieszeni podatników. Państwo zwiększa gwarancje bankowe w imię dobra ogólnego.
Czyż nie jest to komfortowy biznes?
Do nas drodzy klienci, nawet gdy zdefraudujemy twoje pieniądze, to je odzyskasz z budżetu państwa! Z drugiej strony, gdy kliencie przestaniesz spłacać odsetki od kredytu hipotecznego, to pierwsi możemy zabrać ci dom i nawet państwo cię nie uchroni! Każdy normalny biznesmen chciałby funkcjonować w takich cieplarnianych warunkach. Taki system moim zdaniem musi prowadzić do ciągłych nadużyć, za który płacą nieświadomi podatnicy.
Jak zatem banki powinny zachować się, skoro tyle nawarzyły piwa?
Rozsądnym i etycznym rozwiązaniem byłoby obniżenie kosztów działania tych banków adekwatnie do sytuacji, tj. zmykania niepotrzebnych placówek, obniżania płac i zatrudnienia oraz innych kosztów. Niestety banki idą drogą podwyższania wszelakich opłat i prowizji, aby utrzymać swoje status-quo. Przy okazji będą wpływać na rynki finansowe (np. rynek akcji, walutowy), aby stracić najmniej a zarobić najwięcej kosztem innych uczestników rynku. Być może, za ostatnią zwyżką na giełdzie nie podpartą fundamentami stoją po części takie działania?! Przecież w wyniku drastycznych spadków na giełdzie, spadły drastycznie zabezpieczenia a to nie jest po myśli bankom i innym instytucjom finansowym.
Kontratak trwa, dlatego ostatnio sam negocjuje obniżenie opłat bankowych konta firmowego albo poszukam sobie o wiele mniej „prowizjożerczego” banku.
Przeczytaj podobne artykuły:
1) Podzielam poglądy wyrażone tym tekscie. Jako klient wielu banków, mogę przytoczyć wiele przykladów świadczących o destrukcyjnej roli banków w czasach kryzysu. Choć w czasach hossy też. Np takie banki jak PEKAO SA i PKO BP przez cale ostatnie dwudziestolecie zachowują się jak w czasach realnego socjalizmu.A taki sztandar wolnego rynku rynku jak CitiHandlowy przeszedł przedziwną metamorfozę w tym samym kierunku. Kiedy nie było oddziału tego banku w moim mieście, przez telefon czy internet można bylo wszystko załotwić i znależć rozwiązanie korzystne dla banku i klienta. Od kiedy taki oddział powstał z luksusowym wyposażeniem i „zapracowanymi” pracownikami, ktorzy nie mają żadnych uprawnień i każdą sprawę trzeba załatwiać w centrali – koszmar!. Jedyny pozytywny aspekt tego nieprawdopodobnego przeinwestowania banków kosztem zwykłego człowieka jest taki, że przynajmniej tych siedzib i tej wyszkolonej kadry nie przetransferują do spółek matek.
2) myślę jednak, że zjawisko KLASY PRÓŻNIACZEJ, zwłaszcza w polskich warunkach, polega na czym innym.