cze 21 2011
Gdzie jest moje 100 milionów
Generalnie stronię od polityki, ale od niej i tak uciec się nie da. Zaczęły się jednak pierwsze harce przedwyborcze i wydawanie nie swoich pieniędzy, aby pozyskać głosy przyszłych wyborców. Nie jest to jakieś novum w polityce w naszym kraju. Wałęsa także obiecywał kiedyś 100 milinów złotych każdemu rodakowi. Jednak ostatnia propozycja rozdawnictwa jest już naznaczona piętnem ostatniego kryzysu.
Mianowicie ugrupowanie PJN (Polska Jest Najważniejsza) zaproponowało zamrożenie kursu franka szwajcarskiego dla szczęśliwych kredytobiorców w tej drożejącej walucie, aby ulżyć im w spłacie rat kredytowych. Banki na tej operacji miałyby nie stracić, bowiem różnicę między tym sztucznie ustalonym kursem a wyższym kursem rynkowym dopłacałoby państwo, czyli podatnicy. Idąc tym tropem dalej, w sytuacji nadmiernego umocnienia się złotówki względem franka sytuacja mogłaby się diametralnie odwrócić. Tym razem dłużnicy byliby pokrzywdzenie a banki zarabiałyby krocie. Oczywiście znów państwo mogłoby pomóc i zwrócić tą różnicę, ale tym razem dłużnikom.
Tak się zastanawiam, czy ten bankowy elektorat to jest duża grupa? W internecie doczytałem się, że problem może dotyczyć 600-700 tysięcy ludzi. Ci, którzy zaciągali po rekordowo niskim kursie franka mogą mieć według dzisiejszego kursu do spłaty o połowę więcej!!! Sytuacja jest nieciekawa, gdy nie ma się żadnych rezerw w budżecie domowym! Z drugiej strony, co mają powiedzieć, ci którzy od lat spłacają w złotówkach. Oni także powinni mieć dopłaty do swojego kredytu hipotecznego i to chyba większe niż dla kredytów walutowych. Należałoby zamrozić stawkę międzybankową WIBOR na poziomie szwajcarskim, a różnicę znów dopłaciłby budżet, czyli my wszyscy.
Zobaczymy, czy ta propozycja się zmaterializuje, ale PJN na pewno ma chyba w tym interes. Tygodnik Wprost donosi, że ta partia zamierza zadłużyć się na 3 miliony złotych (może kredyt hipoteczny we frankach…), aby sfinansować kampanię wyborczą. Gdy dana partia przekroczy próg wyborczy, to dostaje subwencję budżetową w postaci zwrotu pieniędzy za kampanię. Dla przypomnienia próg ten został niedawno obniżony z 5% do 3%. Z tego wynika, że jest to przemyślana strategia zabezpieczenia się na wypadek porażki. Gdyby nie udało się osiągnąć progu wyborczego, to przynajmniej należy naciskać rząd, aby pomógł nadmiernie zadłużonym we franku;-) Byleby tylko była kasa i nie trzeba się było wywiązywać z gwarancji rządowych udzielonych Grecji lub innym bankrutującym państwom unijnym!
W każdym razie worek z prezentami-obietnicami zaczyna się rozwiązywać. Któż to wie, czasami i ślepej kurze trafi się ziarno. Raz dostaniesz mieszkanie za złotówkę, innym razem darmowe akcje a najczęściej dostajesz domiar finansowy, bo kasa rządowa z reguły świeci pustkami.
Przeczytaj podobne artykuły:
Osobiście wolałbym aby Państwo wspierało program Rodzina na swoim, a nie pomagała tym, którzy bezmyślnie się zadłużali przy bardzo niskim poziomie franka.
A ja chciałbym, żeby nie preferować jednej grupy kosztem dokopywania innej – patrz zadłużeni w PLNach, bądź bezhipotekowcy. Czy jeśli z moich pieniędzy Państwo ulży Kowalskiemu w jego hipotece w wysokości 1% jej wartości, to czy Kowalski odda mi ten 1% nieruchomości, czy też mogę się w d**ę pocałować, oglądając środkowy palec Kowalskiego?
A ja życzył bym sobie aby państwo od obywatela się odstosunkowało wreszcie.
Pomysły abyśmy wszyscy zrzucali się na dopłaty do mieszkań niewielkiej grupy ludzi jest po prostu przedni….
Na prawdę nie wystarczy im, że zrzucamy się na ich kampanie wyborczą (bzdurne bilbordu i kretyńskie spoty) i wiele innych równie przydatnych obywatelowi rzeczy ??