cze 10 2009
Częste pytania a nieskończenie wiele odpowiedzi…
Dzisiaj postanowiłem odpowiedzieć na często zadawane mi pytania w prywatnej poczcie, dotyczące mego sposobu inwestowania i ewentualnego udzielania wskazówek w zakresie inwestowania. Jak zwykle przypomina mi się powiedzenie, że dobrymi radami to piekło jest wybrukowane. Druga rzecz i powtórzę to „na wszelakij słuczaj”, że prezentowanych przeze mnie opinii nie należy traktować jako rekomendację inwestycyjną w myśl ustawy o publicznym obrocie papierami wartościowymi. Teraz przejdę do meritum i odpowiedzi na zadawane pytania.
Czego się spodziewam na giełdzie?
Tak ogólnie mówiąc spodziewać się można zawsze każdego scenariusza. Dla mnie giełda jest nieobliczalna i zachowuje się trochę jak osobnik o stanach maniakalno-depresyjnych. Gdy jest dobrze to jest on hurra-optymistą wierzącym w niekończące się zyski a gdy jest źle, to może poderżnąć sobie żyły. Dlatego jeżeli ktoś jest niepoukładany emocjonalnie, to moim zdaniem giełda nie jest dla niego. Chyba, że chce być dawcą kapitału; -) Wracając do tematu, jeśli chodzi o kierunek rynku to zgodnie z prognozą przedstawioną w styczniu raczej obstawiam szczyt na WIG20 na poziomie 2300 pkt +/- 10%. Obecnie indeks ten walczy z długoterminową linią bessy w ujęciu logarytmicznym. Myślę, że siła tej korekty wzrostowej powoli się wyczerpie i wrócimy do trendu bocznego lub spadkowego. Wzrost ten moim zdaniem wynika tylko z przypływu kapitału i cykliczności rynku, bo nie widzę żadnych mocnych podstaw fundamentalnych.
Czy na giełdzie gram jakimś systemem?
Oczywiście dorobiłem się przez lata jakiegoś systemu, ale nigdy nie trzymam się go dogmatycznie. Nie wierzę, że istnieje jeden idealny system załatwiający wszystko. Raczej trzeba posługiwać się kilkoma systemami w zależności od stanu rynku i je ciągle ulepszać. Mój system jest mieszaniną analizy technicznej, fundamentalnej, rynkowej, analizy cykli (w tym astro-cykli) z żelaznym stopem (-15%) i limitami zaangażowania w jedną pozycję. Raczej jestem inwestorem średnioterminowym albo krótkoterminowym i szukam pojedynczych okazji, gdzie mogę jednorazowo zarobić przynajmniej 50-100%. Jestem raczej typem myśliwego, któremu jedna porządna zdobycz na rok wystarcza. W czasie bessy stoję poza rynkiem i rozkoszuje się w lokatach. Dopóki nie zobaczę jednoznacznych sygnałów powrotu do trendu wzrostowego, to poważne zaangażowanie się w giełdę odpada. Dlatego obecnie raczej jestem po części zaangażowany w surowcach: złoto a od niedawna w ropę naftową. Surowce w stosunku do akcji mają tą przewagę, że zawsze będą coś warte;-)
Czy mógłby mi Pan udzielić jakiś konkretnych wskazówek? Mogę zapłacić?
Generalnie nie wolno mi udzielać porad inwestycyjnych, ale mógłbym np. wydawać odpłatny biuletyn (newsletter), w którym byłyby zamieszczone moje opinie na temat rynku i wybranych walorów. Ewentualnie może w przyszłości się pokuszę w formie eksperymentu o takie konkretne typy-wskazówki, a czytelnicy ocenią czy były one skuteczne poprzez dotowanie bloga. Z zasady jestem jednak przeciwnikiem dawania konkretnych wskazówek, ponieważ po pierwsze nie będę robił sobie konkurencji, a po drugie i najważniejsze nie będę żył wiecznie. Jestem zwolennikiem, że każdy musi sobie indywidualnie wypracować swój system inwestowania w zgodzie ze swoim temperamentem, zainteresowaniami i celami życiowymi. Nikt za niego tego nie zrobi. Jest to trudna droga i wymaga dużo czasu (kilka lub kilkanaście lat) i poświęcenia. Musimy porzucić stare zasady oraz zaadoptować nowe i je wprowadzić w życie. Często to doprowadza do zmiany najbliższego otoczenia, znajomych i zainteresowań. Kończąc ten wątek, podam sprawdzoną na własnej skórze wskazówkę w zakresie inwestowania. Jeśli chcesz być niezależny finansowo to zainwestuj w dobrą bibliotekę a nie w plazmę! Zwrot z tej inwestycji jest naprawdę ogromny.
I ostatnie pytanie. Mam niewielki kapitał i połowę życia za sobą, chciałbym zarobić więcej niż 10% rocznie. Może akcje?
W tym przypadku zacytuję powiedzenie swojej babci: „Gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”. Ja osobiście lubię stabilne i powtarzalne zyski. Oczywiście, gdy posiada się duży kapitał, to 10% rocznie nam wystarcza. W przypadku posiadania małego kapitału i gdy już zaczynamy drugą połowę meczu życia to musimy się spieszyć. W tym momencie dużo ludzi popełnia błąd i angażuje się w bardzo ryzykowne i poza własną kontrolą spekulacje giełdowe. Jak już kiedyś wspomniałem na swoim blogu, tylko nieliczni ludzie dorobili się na czystej spekulacji. Większość dorobiło się posiadając własne firmy, nieruchomości i po prostu oszczędzając. Sam osobiście najmniej zarobiłem na giełdzie, i nie jest to mój preferowany sposób zarobkowania. Zamiast ubijać świnię (np. kup i sprzedaj akcję lub nieruchomość) wolę doić ciągle krowę (np. czerpać dochody z wynajmu, dywidendy z własnej firmy i przy okazji liczyć na wzrost wartości tych aktywów). W przypadku osób z pewnym doświadczeniem życiowym i zawodowym, proponuję się zastanowić nad swoimi umiejętnościami, zainteresowaniami i spróbować przekuć je na małe źródełko dochodu. Oczywiście należy podejść do tematu, że pieniądze mają na mnie pracować a własną pracę i umiejętności zaangażuję w drugiej kolejności, aby zlewarować ten pomysł. Znów proces ten wymaga, aby swój pracowniczy umysł przetransformować na umysł przedsiębiorcy i inwestora. Gdy już będziemy mieli jeden strumień dochodu, proponuję utworzyć drugi strumyczek i zanim się obejrzymy będziemy mieć rwący potok lub rzekę dochodu.
Przeczytaj podobne artykuły: