gru 18 2009
Big Brother w naszym portfelu
Ostatnio pisałem o pilnowaniu pieniędzy przed złodziejami a życie nam właśnie dostarczyło kolejnego newsa, że problem ten staje się coraz poważniejszy. Okazuje się, że amerykańska centrala wywiadowcza CIA ma rzekomo mieć dostęp do wszystkich kont bankowych obywateli Unii Europejskiej. Te ułatwienia mają ponoć pomóc walczyć ze światowym terroryzmem. Krew mnie zalewa, słysząc takie głupie uzasadnienie jak inwigilować wszystko i wszystkich. Ale do rzeczy. Ostatnimi czasami niestety obserwuję nasilający się trend ograniczenia swobód obywatelskich kosztem wszechobecnej kontroli państwa nad obywatelami i ich portfelem w imię ich rzekomego bezpieczeństwa. Ja po prostu nie wierzę w taką ochronę, bo coraz bardziej przypomina mi ona niewolę w stylu Big Brother’a albo „Folwark zwierzęcy” G. Orwella.
Pomysłów tych jest niestety coraz więcej. Nasze rząd przykładowo chciałby kontrolować nasze rozmowy telefoniczne i rejestrować je. Gdyby taka ustawa weszła w życie, to komórka telefoniczna będzie elektroniczną obrożą każdego obywatela. Myśli się też o dowodach osobistych z elektronicznymi chipami, które mogą służyć władzy Bóg jeden wie, do jakich niecnych celów. Także tajemnica korespondencji jest zagrożona. Już są plany zainstalowania specjalnych urządzeń na poczcie, które będą skanować nasze listy i poszukiwać niebezpiecznych treści. Na lotniskach lub w innych miejscach publicznych będziemy „prześwietlani do naga”, a pracownicy tych instytucji na pewno będą mieć niezłe kino i zaoszczędzą na kupowaniu świerszczyków w stylu Playboya.
Nie tylko rząd chce nasz kontrolować, ale także wielkie firmy i korporacje. Niestety Internet (początkowo tylko armia go stosowała) mimo wielu dobrodziejstw może być czasami przekleństwem dla nas konsumentów. Powstają specjalne programy, które śledzą nas w sieci i zbierają na nasz temat informacje. Od tych działań tylko krok dzieli nas od manipulowania naszymi decyzjami finansowymi odnośnie codziennej konsumpcji a nawet inwestowania. Także reklamowany system operacyjny Google Chrome zachęca nas do powierzenia swoich danych ich serwerom, aby nam ułatwić życie. Zdrowy rozum podpowiada, że lepiej pewne czułe dane mieć na prywatnych nośnikach niż publicznych.
W tej sytuacji każdy z nas musi się zastanowić, jak daleko ma się posunąć w swojej otwartości a co strzec w prywatnych zakamarkach? Co do pieniędzy, to myślę, że one najbardziej lubią ciszę i spokój. Tisze jediesz, dalsze budiesz.
Przeczytaj podobne artykuły:
Zdrowy rozum podpowiada też, że bezpieczniej jest trzymać spore pieniądze w publicznym banku niż w prywatnym mieszkaniu. Z danymi – myślę – może być podobnie.
Życzę wielu sukcesów i powodzenia w powszechnym udostępnianiu swoich czułych danych (np. wykazu posiadanego majątku, historii kont bankowych, billingów telefonicznych, historii chorób, historii rodziny i związków) komu popadnie. Ciekawe jakie będą tego skutki!?
Wielcy wizjonerzy poprzednich wieków, to Da Vinci, a później Verne. Wiek XX miał też swojego wielkiego wizjonera – Orwell’a. Tylko czekać, aż w mózgach noworodków będą instalowane chipy, wtedy wykrycie „myślozbrodni” będzie banalnie łatwe.
Cóż zrobić, takie czasy i trzeba się z tym niestety pogodzić. Moim zdaniem – mimo wszystko trzymanie pieniędzy w skarpecie na pewno nie jest bezpieczniejsze od ulokowania ich na rachunku oszczędnościowym. Oby nie prześwietlali jeszcze naszej poczty, chodź pewnie i tak już to robią.