wrz 16 2011
Bankructwo Unii Europejskiej i wojna
Minister Finansów Jacek Rostowski stwierdził, że Unia Europejska jest w niebezpieczeństwie i jeśli rozpadnie się strefa euro to niewykluczona jest także zawierucha wojenna?! Tak naprawdę to właśnie kończymy jedną wojnę w Libii rzekomo w obronie demokracji a główni rozgrywający (m.in. Francja i Włochy) przy okazji zamrozili aktywa zagraniczne dyktatora Kadafiego pochodzące z petrodolarów do niedawna jeszcze hołubionego i przyjmowanego na salonach w prawie całym świecie.
Sięgając pamięcią wstecz, także Hitler uciekł groźbie bankructwa i wywołał druga wojnę światową! Z resztą ta przyczyna wywoływania wojen i dorabiania się na wojnie jest tak stara, jak ten nasz istniejący świat. Czy teraz nam grozi kryzys totalny a potem wojna domowa w niektórych krajach albo też zawierucha ogólnoświatowa, to przekonamy się w następnych latach? Lepiej by ten sposób rozwiązywania problemów pozostał tylko w sferze rozważań i akademickich dyskusji.
Szansa realizacji takiego nieprawdopodobnego scenariusza jednak istnieje i należałoby się zastanowić jak przetrwać pod kątem finansowym taki niekorzystny czas. Zatem spróbuję pogdybać, jak należałoby się zachować, aby przetrwać?
Pierwszy scenariusz to salwowanie się ucieczką do krajów neutralnych i przeczekanie. Tutaj ważny jest szybki transfer spieniężonego majątku do strefy wolnej od działań. Trzeba się jednak spieszyć bo władze mogą zamrozić konta bankowe i wprowadzić różnego rodzaju limity i ograniczenia. Wtedy zostaje nam opcja mniej bezpieczna w postaci przekraczania granic wraz z posiadanym majątkiem. Oczywiście nie wszyscy zdążą uciec. Po drugie nie każdego wpuszczą albo nie każdego będzie stać na to. Wizy i wszelakie zielone karty do takich pokojowych rajów będą prawdopodobnie towarem bardzo deficytowym!
Idźmy jednak dalej w rozważaniach i załóżmy, że musimy pozostać na miejscu albo nie ma gdzie uciekać.
W tym scenariuszu oprócz zakupu przysłowiowego kałasznikowa należałoby pozbyć się wszystkich aktywów papierowych. Zapomnijmy o bankach, giełdach i obligacjach państwowych. Wszytko to będzie zbędna makulatura. Do dzisiaj na targu staroci możemy kupić bezwartościowe przedwojenne obligacje, które mają tylko wartość muzealną! W cenie będzie złoto i towary deficytowe jak: żywność, leki, paliwo i energia (agregaty prądotwórcze, akumulatory, własny wiatrak lub panel słoneczny). Tuż przed tymi ciężkimi czasami można śmiało wziąć kredyt i zainwestować w kontener wódki. W czasie wojny będzie niezła przebitka na tym towarze a kredyt przy galopującej inflacji będzie prawie darmowy! Szara strefa będzie wtedy kwitła w najlepsze. W przypadku nieruchomości własne gospodarstwo rolne może być zbawieniem, szczególnie wtedy gdy skończą się zapasy żywności. Przysłowiowa kromka chleba w czasie głodu może być warta więcej niż złoto! Dużym powodzeniem podczas działań wojennych będą się cieszyć także piwnice, schrony i bunkry. Oczywiście zakładam, że będzie to wojna konwencjonalna a nie nuklearna!
Na tym kończę te moje koszmarne rozważania wojenne, które jak na razie należy brać z przymrużeniem oka;-)
Przeczytaj podobne artykuły:
Złoto już jest w cenie – a czy uda się przekroczyć 2000 USD? Myślę że wkrótce, co potwierdziło ostatnio CitiGroup