sie 09 2011
Bankier domowy radzi…
Program TVN Style wyszedł z inicjatywą edukowania widzów na temat swoich finansów osobistych. Inicjatywa cenna i warta popularyzacji, ale czasami te rady są w moim mniemaniu anty-radami. Główną postacią tego programu jest starszy bankier, który w sposób dowcipny edukuje nas w kwestii pieniędzy. Ostatnio opowiedział pewna historyjkę jak to rodzice dzięki wyrzeczeniom zaoszczędzili na lokum dla swojego dziecka. Gdy już postanowili zakupić te cztery kąty pojawił się dylemat, czy kupić za gotówkę czy też zaciągnąć kredyt? Odpowiedź bankiera na to pytanie była następująca: „Oczywiście, że na kredyt, bo gotówkę trzeba mieć na dalsze inwestycje”.
Cóż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tak po dłuższym zastanowieniu pomyślałem, czyżby naszemu zaufanemu doradcy chodziło z tym kredytem oto by mieć zawsze płynność. Wtedy należałoby doradzić takiemu klientowi, że przecież zawsze może wziąć kredyt hipoteczny gdy zajdzie taka potrzeba. Najlepiej by był on w formie otwartej linii kredytowej, gdzie płacimy tylko wtedy odsetki, gdy z niego korzystamy! W tym miejscu przypomniała mi się po wielokroć opisywana na moim blogu rada doradców finansowych, aby nie nadpłacać kredytu hipotecznego a wolne środki inwestować w fundusze:-)
Dla mnie banki a także monopoliści to taka quasi-klasa próżniacza. Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego banki mają taką uprzywilejowaną pozycję prawną (bankowy tytuł egzekucyjny) niż reszta podmiotów gospodarczych. Uzasadnieniem tego stanu jest, że są instytucją zaufania publicznego. Ja osobiście nie zauważam tego większego zaufania. Przykładem może być zachowanie domu maklerskiego pewnego banku, który zachęcił mnie do wzięcia w projekcie „Giełdokracja” za pomocą prawie pewnych nagród pieniężnych. Nawet poproszono mnie o dane potrzebne do wypłaty! Niestety końcowym efektem był odmowny e-mail z powodu mojej małej aktywności w tym projekcie.
Żeby nie było, że jestem uprzedzony do banków, to napiszę jeszcze o zaufaniu do monopolistów w sieci. Często zaglądam na blogi finansowe i ich posiadacze próbują zarobić na blogu. Sam od niedawna nabyłem w tej tematyce trochę doświadczenia i muszę stwierdzić że jest bardzo trudny kawałek chleba. Są łatwiejsze, efektywniejsze i bardziej pewne sposoby zarabiania. W przypadku programu AdSense wyszukiwarka Google rządzi, dzieli i decyduje, czy zarobimy w tym programie, czy też nie! Naprawdę nie mamy prawie żadnego wpływu na tą sytuację. Oczywiście w sieci znajdziemy zawsze kilka osób, które dobrze zarabiają na tym klikaniu w reklamy i są żywą przynętą-reklamą. Jeśli chodzi o programy partnerskie, gdzie efekt zależny jest od zakupu poszczególnego produktów także musimy bezgranicznie zaufać, że dana firma postępuje uczciwie i nas nie oszukuje. Z resztą często bywa tak, że gdy napędzimy już danej firmie nowych klientów (firma obrośnie w tłuszcz), to zmienia ona zasady gry na mniej korzystne dla uczestników tego programu. Chyba najbezpieczniejszą formą zarabiania w sieci jest sprzedaż powierzchni reklamowej za wprzód umówioną cenę w postaci banerów, linków i tekstów sponsorowanych.
I tak się moim zadaniem rzeczy mają.
Przeczytaj podobne artykuły:
Nic dziwnego, że doradcy radzą inwestować nadwyżki w fundusze inwestycyjne, skoro prowizję biorą od udzielenia kredytu hipotecznego, ale też od sprzedaży produktu inwestycyjnego…
Swietny material. Dziekuje za fascynujaca dawke danych. Podziele sie tym wpisem ze znajomymi. Pozdrawiam.