lip 02 2007
Czy istnieje ryzyko!?
Oczywiście, każdy odpowie istnieje. Ale czy na pewno? Posłużę się tutaj pewną analogią z rynku giełdowego a mówiąc dokładniej z rynku pierwotnego. Ostatnie debiuty takich firm jak Grupa Finansowa Premium czy LC Corp wypadły źle. Dla tych, którzy lewarowali się za pomocą cudzych pieniędzy sytuacja w ogóle nie jest wesoła. W wypadku tego ostatniego debiutu zadziałała „strategia na nazwisko”. W tym przypadku zdziałała ona cuda jednostronnie dla Pana Czarneckiego i kredytodawców a obecni nowi akcjonariusze stali się „dawcami kapitału” w dosłownym słowa tego znaczeniu. Sprzedawano tutaj po zawyżonej cenie plany a może marzenia, za którymi stoi doświadczenie rasowego biznesmena. Mieszanka zawyżonej wyceny plus diabelsko ambitnych planów i czasami nieciekawych danych księgowych to nie jest sposób na sukces. Był to po prostu skok na kasę mniej doświadczonych „spekulantów”, którzy prawdopodobnie będą się stawali inwestorami w „długim terminie”. Cóż spekulant i inwestor długoterminowy to tak, jakby połączyć wodę z ogniem. Celowo używam tu słowa spekulant, bo prawdziwy inwestor powinien umieć czytać księgi i mieć doświadczenie w szacowaniu ryzyka. Mam osobiste wrażenie, że na rynek w fazie hossy weszła duża grupa w większości młodych niedoświadczonych ludzi, którzy jeszcze nie przeżyli bessy. Do tej grupy zaliczyłbym posiadaczy jednostek funduszy inwestycyjnych, przymusowych inwestorów w ramach OFE a na rynku nieruchomości spekulantów mieszkaniowych. Nielicznym uda się wysiąść z tego pociągu w odpowiednim czasie i w większości decydującym czynnikiem będzie szczęście głupca lub ślepy traf.